Po 15 października wciąż nie wiadomo, kto będzie rządził kolejną kadencję, natomiast niemal przesądzone jest, że nowym rządem pokieruje Donald Tusk. Tymczasem politycy Prawa i Sprawiedliwości wciąż przekonują, że są w stanie zbudować większość w parlamencie i teraz już oficjalnie mają kontaktować się z innymi parlamentarzystami. Z kolei ludowcy twardo obstają przy swoim - nie ma mowy o negocjacjach z rządzącym wciąż ugrupowaniem. Co ciekawe, polska polityka pamięta czas, kiedy Polskie Stronnictwo Ludowe zagłosowało za rządem Prawa i Sprawiedliwości. Aby to opisać, musimy się cofnąć o blisko dwadzieścia lat, do roku 2005.
Po wyborach, przy dość niskiej frekwencji, to ugrupowanie braci Kaczyńskich świętowało zwycięstwo. Partia zdobyła 155 mandatów, Platforma Obywatelska 133 mandaty, Samoobrona 56 mandatów, Sojusz Lewicy Demokratycznej wprowadziło do Sejmu 55 posłów, Liga Polskich Rodzin 34 parlamentarzystów, z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe mogło liczyć na 25 mandatów.
Jak czytamy w książce "Historia polityczna Polski 1989 - 2015" profesora Antoniego Dudka, "9 listopada, na wspólnej konferencji prasowej, liderzy Samoobrony i LPR zadeklarowali poparcie dla nowego rządu. - Nasze kluby zapewniają stabilną większość dla rządu. Koalicji rządowej nie ma, może PiS robi błąd. Ale można mówić o współpracy parlamentarnej - stwierdził Roman Giertych.
Jak czytamy, poparcie PiS, Samoobrony, LPR oraz PSL zapewniło rządowi 272 głosy, przy 187 głosach przeciwnych PO i SLD. W głosowaniu nie brał udziału jeden poseł SLD.
W naszej galerii możesz zobaczyć, jak zmieniał się Marek Sawicki