PSL podzieli los Samoobrony

2008-12-18 3:00

Ludowcy, którzy przeżywają kryzys tożsamości i przywództwa, mogą pogrążyć koalicję rządzącą - uważa prof. Stanisław Mocek

"Super Express": - Panie profesorze, co się dzieje z Polskim Stronnictwem Ludowym? Partia i jej przywódcy są praktycznie niewidoczni. Wydaje się, że w koalicji rządowej ludowcy znaleźli się w mocnej defensywie...

Prof. Stanisław Mocek: - Słabe notowania uczą PSL pokory. Zresztą przeszłość pokazuje, że Waldemar Pawlak był bardziej aktywny zwykle w drugiej części rządów. W ten sposób starał się mobilizować swój elektorat. Z tego punktu widzenia obecna taktyka ludowców aż tak bardzo mnie nie zaskakuje.

- Jednak w ostatnich sondażach poparcia PSL jest pod kreską. Z czego taki słaby wynik wynika? Czyżby PO zaczęło konsumować swoją koalicyjną przystawkę?

- Analizując notowania PSL-u, nie można zapominać o gigantycznym poparciu dla Platformy Obywatelskiej. Te dwie rzeczy trzeba brać pod uwagę łącznie. O ile w pierwszym dziesięcioleciu transformacji PSL odwoływało się do elektoratu wiejskiego, tak po wejściu Polski do UE partia ta stała się ideowo nieokreślona. De facto nie ma swojego elektoratu. Poza tym wiejskim, który wspiera ją tylko częściowo. Okazuje się więc, że tracąc walor odwoływania się tylko do elektoratu wiejskiego, ludowcy nie zdołali zdobyć nowych obszarów społecznego poparcia. W dodatku wiele z naturalnych terenów zainteresowania ludowców zostało zagospodarowanych przez PO. PSL ma więc problem, z którym w pewnym momencie zderzyła się Samoobrona, pochłaniania krok po kroku przez PiS.

- Czyli PO zaczyna podjadać swojego rządowego partnera?

- Przy mocnych notowaniach Platformy PSL nie jest postrzegane jako podmiot artykułujący czyjeś interesy. W dodatku nie jest też wyrazisty, co powoduje utratę szansy na zdobycie paru dodatkowych punktów procentowych. Pawlak obrał kurs na trwanie w koalicji i współpracę. Zobaczymy, co będzie dalej.

- PSL po raz trzeci wyjdzie z koalicji?

- Nie można takiego rozwiązania wykluczyć. Nie sądzę jednak, by stało się to szybko. Jeśli już, to raczej w drugiej połowie czteroletniej kadencji. Wszystko zależy od notowań ludowców. Jeśli tendencja spadkowa będzie się utrzymywała...

-... To Pawlakowi zapali się czerwona lampka?

- Bardzo czerwona. Szef PSL doskonale pamięta, jak skończyła Samoobrona, która praktycznie zniknęła z politycznej powierzchni. Jeśli notowania będą spadać, Pawlak może ten koalicyjny układ zerwać.

- Przekonuje pan, że PSL przeżywa problem tożsamości. A czy przypadkiem nie mamy też do czynienia z kryzysem przywództwa w tej partii?

- Otóż to! Liderzy PSL zostali zagospodarowani w Sejmie i w rządzie. Nie ma nowych twarzy, przede wszystkim młodzieży. To wszystko toczy się tak naprawdę siłą rozpędu. Brakuje całkowicie procesu reprodukcji politycznego przywództwa, która w pozostałych partiach jednak się odbywa. Nie ma świeżej krwi, która być może proponowałaby inne i bardziej skuteczne rozwiązania.

- A prezes partii Waldemar Pawlak. Miał być szyją tego rządu, a właściwie nie wiadomo, czym się zajmuje...

- Miał być szyją, ale nią nie jest. Lider ludowców jest po prostu wyrazicielem kursu, jaki obrała cała partia, tzn. jesteśmy w rządzie, osadzamy się na państwowych posadach i gramy na przeczekanie.

- Tak naprawdę resortem pracy kieruje Michał Boni. Przynajmniej to on gasi społeczne pożary...

- A nie premier Pawlak, który jest strażakiem (śmiech). Coraz częściej słychać, że resort pracy jest słabo oceniany, zwłaszcza jeśli idzie o wykorzystanie środków unijnych.

- W ciągu pierwszych dwunastu miesięcy PSL zahamował kilka sztandarowych pomysłów PO, z podatkiem liniowym i reformą KRUS na czele. Jest więc raczej balastem dla ekipy Donalda Tuska...

- No tak, ale na razie ważniejsze są dla Platformy szable, jakie ma w Sejmie PSL. Dzięki nim może przepychać przez parlament swoje pomysły. Przynajmniej niektóre.

- A może w pewnym momencie premier Tusk pójdzie z ludowcami na zwarcie?

- Wszystko zależy od czasu. Na pewno nie stanie się to od razu. Obecnie jest kilka ognisk zapalnych i wywoływanie nowych byłoby z punktu widzenia rządu nieodpowiedzialne. Np. gruntowna, a nie pozorowana reforma KRUS byłaby mocnym posunięciem. Jednak Tusk nie skonfliktuje się z wsią, skoro ma niezałatwioną sprawę stoczniowców, pomostówek i ustaw zdrowotnych. Dlatego niektóre ze spraw będzie musiał odłożyć. Pytanie, czy na później, czy da je w spadku następnemu rządowi.

Prof. Stanisław Mocek

Socjologi politolog, prorektor Collegium Civitas