- Wypowiedź Marcina Przydacza w programie „Graffiti” dotyczy działań sędziego Waldemara Żurka.
- Polityk PiS sugeruje motywacje emocjonalne i osobistą vendettę wobec poprzedniej władzy.
- W rozmowie pojawia się zarzut o zapraszanie skrajnych środowisk aktywistycznych do prokuratury.
- Przydacz wskazuje konkretne nazwiska, podważając kompetencje ich uczestnictwa w debacie o praworządności.
- Spór otwiera pytanie o standardy odpowiedzialności publicznej i sposób prowadzenia rozliczeń.
Przydacz o Żurku: „Nie wiem, czy można traktować go poważnie”
W rozmowie z Piotrem Witwickim były wiceszef MSZ uderzył w znanego sędziego z Krakowa.
– Nie wiem, czy można traktować poważnie pana Żurka. Widać, że on jest przepełniony pewną emocją, jakąś chęcią realizacji wendetty, zemsty i zbiera takie środowisko – ocenił Przydacz.
Polityk PiS mówił o spotkaniach organizowanych w prokuraturze, które, według niego, mają być elementem osobistej kampanii sędziego wymierzonej w polityków poprzedniej władzy.
– Nawet w ostatnim czasie słyszałem, że już najbardziej jakichś takich skrajnych, powiedziałbym… nie chcę używać mocnego słowa, ale takiej żulerki wspierającej Donalda Tuska, zaprasza ich do dyskusji w prokuraturze – grzmiał Przydacz.
„Pani Kasia Augustynek? Hejterka”. Personalne ataki w eterze
W pewnym momencie polityk przeszedł od ogólnych zarzutów do konkretnych nazwisk.
– Rozumiem o czym? Pani Kasia Augustynek, czy jak ona się tam nazywa, hejterka, wyzywająca ludzi na ulicach, policjantów? Ona ma dyskutować o praworządności w Polsce? – pytał retorycznie parlamentarzysta PiS.
Padające nazwisko Katarzyny Augustynek, znanej z protestów w czasach rządów PiS, było jak wsadzenie kija w mrowisko. Przydacz kontynuował:
– Panie Żurek, bój się pan Boga – zakończył, nie pozostawiając wątpliwości co do swojego stosunku do działań sędziego.
Dlaczego Przydacz uderza w Żurka właśnie teraz?
Uderzenie w Waldemara Żurka nie jest przypadkiem. Od miesięcy były rzecznik krakowskiego sądu stał się symbolem oporu wobec reform sądownictwa PiS. Rząd Donalda Tuska zapowiada rozliczenia, a środowiska sędziowskie nie ukrywają, że chcą pociągnąć do odpowiedzialności osoby uznawane za „architektów” poprzedniego systemu.
W tym kontekście słowa Przydacza to alarm polityczny, sygnalizujący strategię PiS, przedstawienie inicjatyw z udziałem aktywistów i byłych ofiar policyjnych interwencji jako chaosu i „żulerki”. To próba stworzenia wrażenia, że obóz rządzący opiera się na emocjach ulicy, a nie na instytucjach.
Karol Nawrocki może świętować! Cudowna wiadomość dla prezydenta
Żurek kontra PiS – konflikt, który wraca jak bumerang
- Spór między Żurkiem a obozem Kaczyńskiego trwa od lat.
- Sędzia był jedną z twarzy protestów przeciwko reformom sądownictwa.
- W przeszłości składał zawiadomienia na polityków PiS.
- Wielokrotnie mówił o represjach wobec niego i środowiska sędziowskiego.
Teraz, w nowej rzeczywistości politycznej, wraca w zupełnie innym wydaniu: to politycy PiS stają się stroną broniącą się, często nerwowo i brutalnie, przed perspektywą rozliczeń.
Co dalej? Czy „dyskusje w prokuraturze” będą symbolem nowych czasów?
Jeśli spotkania z aktywistami i sędziami w prokuraturze staną się narzędziem nowej władzy, to właśnie takie wypowiedzi jak Przydacza będą paliwem wojny narracyjnej. Jedna strona mówi „obywatele i ofiary państwa PiS”, druga „uliczna żulerka Tuska”.
Pierwsze komentarze w sieci pokazują, że konflikt dopiero się rozkręca. Sędzia Żurek jeszcze nie odpowiedział, ale środowiska prawnicze już zaczynają reagować na słowa z „Graffiti”.
Poniżej galeria zdjęć: Premier Tusk na szczycie Unii w Kopenhadze