Związek Sowiecki chwiał się w posadach, towarzysze z Moskwy zmuszeni byli zrezygnować z konfrontacji i zasiąść do rozmów. Komunizm (przynajmniej na jakiś czas) upadł. W Polsce w latach 80. opozycja demokratyczna czuła silne wsparcie ze strony zachodnich sojuszników. W 1989 roku zapoczątkowane zostały demokratyczne przemiany, a w roku 1991 po raz pierwszy w demokratycznych wyborach wybrano Sejm, który wyłonił rząd mecenasa Jana Olszewskiego. Rząd ten rozpoczął starania o wejścia do NATO i Wspólnoty Europejskiej.
Minęły lata. Śp. Jan Olszewski zmarł 7 lutego, w sobotę spoczął na Powązkach. Podczas państwowego pogrzebu trudno się było oprzeć wrażeniu, że odszedł ktoś wybitny, ale z innej epoki. Że obecni politycy, szczególnie ci z młodego pokolenia, nawet gdy odnoszą się do tradycji śp. premiera, nie dorównują mu choćby w kilku procentach. Że mamy dziś do czynienia – nie zawsze, ale często – z karykaturą nurtu patriotycznego czy niepodległościowego. Karykaturalność polityki nie jest jedynie polskim problemem. Oto bowiem na szczycie w Warszawie pojawili się przywódcy USA, Izraela, państw arabskich. I podczas organizowanego w stolicy Polski szczytu w świat poszły skandaliczne słowa o polskim reżimie w czasie II wojny światowej. Lakoniczne sprostowania zmieniają tu niewiele. I ciężko oprzeć się wrażeniu, że w czasach Reagana takie słowa byłyby nie do pomyślenia. A obecni zachodni politycy w żadnym stopniu nie dorównują swym wybitnym poprzednikom. Co więcej – można powiedzieć, że są ich karykaturą. Biorąc pod uwagę, że to ludzie mający decydować o światowym, czyli też naszym, bezpieczeństwie, można byłoby się bać. I jest tylko jeden promyczek nadziei. Również moskiewski satrapa, pułkownik KGB, który marzy o odbudowie sowieckiego imperium, jest co najwyżej karykaturą genseków z lat 70. i 80. Niewielkie, ale jednak pocieszenie.