Przemysław Harczuk

i

Autor: "Super Express"

Przemysław Harczuk: Nawet nie trzeba być pogryzionym

2020-03-16 5:43

„Żadnego koronawirusa nie ma, to spisek, by rozwalić gospodarkę. A co to za choroba, skoro jej śmiertelność jest taka sama jak przy grypie? To raptem kilka procent” – od takich głosów aż roi się w internecie. Wpisał się w nie brytyjski rząd, który uznał, że aby zwyciężyć pandemię, należy zarazić wszystkich. Bo jak wszyscy zachorują, to będą odporni. A, że umrze przy tym kilka procent ludzi? Co tam, na grypę też umierają. Otóż… nie do końca.

Po pierwsze – śmiertelność koronawirusa faktycznie jest stosunkowo niska. Ale liczba ciężkich przypadków, z powikłaniami, już tak niska nie jest i wynosi przynajmniej kilkanaście procent. To trochę jak ze statystyką wypadków, bądź zamachów terrorystycznych – każdy patrzy na liczbę zabitych. Tymczasem znacznie więcej jest osób rannych, które tracą kończyny, wzrok, są w wyniku wypadku oszpecone. Koronawirus może spowodować trwałe uszkodzenie ważnych organów i skrócić nasze życie o ładnych kilka lat. To po pierwsze. Po drugie – wirus cechuje się ogromną zaraźliwością. I najprawdopodobniej w pewnym odstępie czasu zarazi się nim kilka miliardów ludzi na całym świecie. Rzecz w tym, żeby to opóźnić. Bo w krótkim czasie zachorowalność sparaliżuje najlepszy system ochrony zdrowia. Po trzecie – gdy zachorują miliardy, to nawet niska śmiertelność oznaczać będzie miliony ofiar. Chorobą chyba najbardziej śmiercionośną jest wścieklizna, której po wystąpieniu objawów nie da się wyleczyć. Ale – szczepimy swoje zwierzaki, psy i wychodzące koty obowiązkowo co rok. Koty niewychodzące – tu zależy od nas, obowiązku nie ma. Ja jednak szczepię na wszelki wypadek (moim znajomym niedawno wleciał do mieszkania nietoperz i miał kontakt z ich psem). Są akcje szczepienia dzikich zwierząt. Ale nawet bez szczepień, aby zachorować na wściekliznę trzeba zostać pogryzionym, a i w takiej sytuacji można przejść jeszcze serię zastrzyków (gdy byłem dzieckiem straszono nas bolesnymi zastrzykami w brzuch). Generalnie, by zarazić się tym choróbskiem trzeba mieć ogromnego pecha. Szalejący dziś koronawirus przenosi się łatwo jak przeziębienie, które każdy z nas łapie średnio dwa razy w roku. Zabija jak grypa, którą zarazić się trudniej. A powikłania daje jeszcze cięższe. Naprawdę, nie panikując, śmiać się i kpić nie ma tu z czego.

Nasi Partnerzy polecają