Już widzę zdziwione miny tzw. medialnych "autorytetów", które za obciach uznają choćby wypowiedź dla tabloidu. A rzeczą w dobrym guście jest w ich mniemaniu albo wspieranie rządu i medialne pałowanie opozycji, albo przeciwnie - uznawanie za słowo objawione wszystkiego tego, co przedstawiciele tejże opozycji wygadują. Nawet gdy mówią bez sensu. Czy oznacza to, że dziennikarz ma wstydzić się własnych poglądów? Wręcz przeciwnie. Ma prawo być konserwatystą, liberałem, socjalistą. Nic jednak nie zwalnia go z obowiązku rozróżniania między opinią (do której każdy ma prawo) a informacją, która ma być sprawdzona i rzetelna. To, że na jakąś partię głosujemy, nie daje nam prawa do usprawiedliwiania świństw polityków, do partii tej należących. To światowy standard. Ale nie nad Wisłą. Tu mamy dziennikarskie plemiona, kluczowo trzymające się tej czy innej opcji. Mamy różnej maści sławy dziennikarskie plujące nienawiścią na tych, których nienawidzą. Owszem, poważne tygodniki opinii na całym świecie mają profile ideowe. W Polsce jednak zmieniły się w partyjne tuby.
"Super Express" faktycznie jest wyjątkiem. Pracują w nim dziennikarze o różnych poglądach. Nadużycia ze strony polityków czy urzędników piętnujemy zawsze. Niezależnie od tego, jaką opcję politycy ci reprezentują. Stajemy po stronie ludzi, o których politycy pamiętają jedynie przed wyborami. Opisujemy ich dramaty, prawdziwe historie. Stąd zaufanie, którym codziennie obdarza nas blisko 200 tysięcy Czytelników. Zapewne stąd uznanie ze strony Pawła Kukiza. To prawda - jesteśmy tabloidem, czasem jedziemy po bandzie. To swoisty paradoks, że w Polsce właśnie tabloid stał się wyznacznikiem dziennikarskich standardów. Jest tak dlatego, że w odróżnieniu od medialnych funkcjonariuszy rozumiemy różnicę między pałkarstwem a dziennikarstwem. Pozostajemy sobą, nikogo udawać nie będziemy.