Problem w tym, że w przypadku wielu dygnitarzy komunistycznego reżimu godny pochówek został zastąpiony pogrzebem państwowym - w alei zasłużonych, z honorową asystą. Przez moment była nadzieja, że w przypadku generała Czesława Kiszczaka obędzie się bez kontrowersji. Współautor stanu wojennego, oficer zbrodniczej stalinowskiej Informacji Wojskowej, a w latach 80. szef MSW nadzorujący komunistyczną bezpiekę, został pochowany bez asysty, spoczął nie w alei zasłużonych na Powązkach, ale na niewielkim prawosławnym cmentarzu. Niestety,w rolę adwokata generała wcieliła się wdowa. "Bóg ci zapłaci za wszystkie krzywdy, które niewdzięczny, niegodny Polak ci uczynił" - powiedziała nad trumną Maria Kiszczak. Można zrozumieć wiele. Ból po stracie bliskich odczuwa się nawet, gdy bliska osoba była przestępcą i bandytą, krzywdziła innych. Osoby bliskie zawsze będą nieobiektywne w ocenie zmarłego. W tym wypadku jednak nie mamy do czynienia ze zwykłym wspomnieniem zmarłej osoby, ale z oskarżeniem wobec "niewdzięcznych i niegodnych Polaków". Atakiem na cały naród, który "wielkiemu bohaterowi" winien jest dozgonną wdzięczność i uwielbienie. Za co zdaniem generałowej powinniśmy być wdzięczni? Czy za zbrodniczą działalność generała w okresie stalinowskim? Czy może za stan wojenny, ofiary tego okresu? Zamordowanych księży, opozycjonistów, młodych ludzi? Czy może za transformację przeprowadzoną w sposób taki, by zapewnić zbrodniarzom bezkarność, a peerelowskim służbom i koteriom ogromne wpływy także w wolnej Polsce?
Na cmentarzu, z boku, stała siostra księdza Sylwestra Zycha. Trzymała w ręku tablicę z fotografią brata - kapłana zamordowanego przez nadzorowaną przez Kiszczaka bezpiekę. Zbrodnia ta, podobnie jak inne przestępstwa komunistyczne, nigdy nie została osądzona. Tak, trudno być za to wdzięcznym.