Andrzej Urbański

i

Autor: Michał Niwicz Andrzej Urbański

Urbański: Nadpobudliwy Lis do wymiany

2015-11-07 3:00

Andrzej Urbański, były szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego i prezes TVP w wywiadzie z ,,Super Expressem": "Super Express": - Według rzecznika PiS ogłoszenie składu rządu zostanie przełożone, bo komitet polityczny PiS idzie na przedpremierowy pokaz nowego Bonda. Z całym szacunkiem dla agenta 007, ale rząd Beaty Szydło powinien być ważniejszy? Andrzej Urbański: - (Śmiech). Ale przecież słowa, że przez Bonda powstanie gabinetu się opóźni, były jedynie żartem.

- To na poważnie. Nazwiska ministrów mieliśmy poznać w piątek, a poznamy najwcześniej w poniedziałek. Skąd to opóźnienie?

- Wynika to z przedłużających się negocjacji w sprawie reorganizacji centrum administracyjnego. Wiemy, że PiS zapowiadało likwidację kilku ministerstw, powstanie nowych, inne resorty zostaną połączone. Ma powstać m.in. ministerstwo energetyki, pod nadzór którego trafią spółki z sektora energetycznego. Inne spółki Skarbu Państwa mają być pod nadzorem resortu gospodarki, infrastruktury i rozwoju, otwarte pozostaje pytanie, gdzie znajdą się spółki z sektora finansowego. Podział kompetencji między tymi ministerstwami jest głównym tematem rozmów przy tworzeniu rządu. Stąd też wynika przedłużający się czas tych negocjacji.

- To kwestie merytoryczne. Najwięcej mówi się jednak o personaliach. Antoni Macierewicz czy Jarosław Gowin - kto lepiej pokieruje MON?

- Ludzie, którzy ekscytują się tym, czy znajdzie się w rządzie Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński czy Zbigniew Ziobro, nie biorą pod uwagę jednego - ten rząd ma być gabinetem pewnego przełomu, przede wszystkim w dziedzinie gospodarki, ale też w zakresie bezpieczeństwa. Ważniejsze niż to, kto personalnie będzie ministrem, jest wprowadzenie odpowiedniego nadzoru nad służbami specjalnymi, bo do tej pory był on fikcją. Konieczne jest też zreformowanie tych służb. Mówi się np. o stworzeniu dodatkowej służby do ścigania przestępstw gospodarczych, która działałaby przy CBA, jednocześnie odebraniu tego typu działań ABW. Podobne zmiany mogą być zrealizowane w MON. Plan, o jakim mówili przedstawiciele PiS, zakłada zarówno zwiększenie liczebności, jak i możliwości obronnych polskiej armii. Wymaga to bardzo poważnej reorganizacji i zwiększenia wydatków na armię. Jeśli spojrzymy od tej strony, okaże się, że te personalia, którymi się tak wszyscy ekscytują, są najmniej ważne.

- Ale to, kto opisywane przez pana zmiany będzie realizował, ma chyba znaczenie?

- Nie można wykluczyć, że żaden z przedstawianych w mediach kandydatów, ani Jarosław Gowin, ani Antoni Macierewicz szefem MON nie zostanie, a posadę ministra obejmie zupełnie ktoś inny. Natomiast zarówno Gowin, jak i Macierewicz sprawdzić się mogą gdzie indziej.

- Niezwykle istotną kwestią dla przyszłego rządu jest polityka międzynarodowa, w tym ta prowadzona w ramach UE. Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk ustalił datę szczytu Unii na 12 listopada. A tego dnia prezydent Duda zwołał nowy Sejm. To chyba nie wróży najlepiej?

- Ja bym nie przesadzał. Jeśli chodzi o przyszłą współpracę, kluczowe będzie spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy i Donalda Tuska. Do tej pory Donald Tusk współpracował ręka w rękę z Angelą Merkel i nie wychylał się w żadnej sprawie. W momencie jednak, gdy Merkel poszła zbyt daleko, także w oczach Niemców, w sprawie uchodźców, Tusk zajął istotne stanowisko, o wzmocnieniu zewnętrznej granicy UE, a nie odtwarzaniu granic wewnętrznych. To stanowisko nieco odmienne od pani kanclerz i być może jest to ten moment, w którym Donald Tusk pozbędzie się zbyt mocnej opieki Berlina.

- Kluczowe znaczenie mają też media publiczne. Pan zatrudniał Tomasza Lisa i Jana Pospieszalskiego. Teraz dowiadujemy się, że ich programy zostaną zdjęte z anteny. Słusznie?

- Jeśli chodzi o Lisa, jak najbardziej słusznie. Jego agresji wobec PiS, która narastała po 2010 r. w zastraszającym tempie, nie potrafię zrozumieć. Być może Lis postanowił wrócić do marzeń o karierze politycznej. W przypadku Pospieszalskiego zagrożeń tego typu nie widzę. Być może prezes Daszczyński postanowił ciąć po skrzydłach, i obok antypisowskiego radykała chce pozbyć się konserwatywnego Pospieszalskiego, jednak to nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

- Agresja narastała. Czyli gdy przyjmował pan Lisa do TVP, był on inną osobą, niż jest teraz?

- Dokładnie tak. Kiedy rozmawialiśmy z Tomaszem Lisem, rozmawialiśmy o programie publicystycznym, może nieco prowokacyjnym, ale nie zdarzało się wówczas, by redaktor wykazywał się jakąkolwiek nadpobudliwością wobec którejś ze stron politycznego sporu. Ta przemiana zaczęła się po tragedii smoleńskiej. Ta niebywała agresja wobec PiS i Jarosława Kaczyńskiego była czymś zdumiewającym. Takie zachowania nie powinny być tolerowane.

Zobacz także: Człowiek Kaczyńskiego, Jarosław Sellin WYPĘDZI Lisa z telewizji?

Nasi Partnerzy polecają