Przemysław Harczuk

i

Autor: "Super Express"

Przemysław Harczuk: Bo żeby chorować, to trzeba być zdrowym

2017-09-14 4:00

Kolega opowiadał niedawno, jak to w aptece chciał kupić coś na przeziębienie i grypę. Okazało się, że niemal wszystkie leki są niewskazane przy przewlekłej chorobie, na którą znajomy się leczy. - Cóż, zdecydowanie łatwiej jest leczyć ludzi zdrowych niż chorych - oznajmiła z rozbrajającym uśmiechem pani magister.

Ta opowieść przypomniała mi się, gdy usłyszałem o historii kobiety, która pół roku czekała w kolejce do lekarza. A wizyta u pana doktora trwała całe pięć minut. To kolejny dowód na to, że aby w Polsce się leczyć, trzeba mieć końskie zdrowie. I żelazne wprost nerwy. Problem nie jest nowy. Pamiętam lata 90. i postulaty głębokich reform "tkwiącej w głębokim PRL" służby zdrowia. I przeklinaną przez pacjentów reformę za rządów Akcji Wyborczej Solidarność i premiera Jerzego Buzka. Media co rusz informowały o karetkach, które po reformie "nie zdążały" do pacjentów. Informacje te czasem były przesadzone, ale totalny bałagan w służbie zdrowia był w tym czasie faktem. Podobnie jak brak wyraźnej poprawy jakości świadczonych przez placówki medyczne usług. Potem były kolejne zmiany - za rządów SLD, pierwszego PiS, potem słynna komercjalizacja szpitali za PO. Teraz mamy rządy dobrej zmiany. Zmieniało się wszystko. A to powoływano regionalne kasy chorych (za AWS), a to łączono je, tworząc Narodowy Fundusz Zdrowia (SLD), to znów szpitale komercjalizowano (za PO), by teraz tworzyć ich sieć. Wojciech Maksymowicz, śp. Franciszka Cegielska, Mariusz Łapiński, Marek Balicki, śp. Zbigniew Religa, Ewa Kopacz, Bartosz Arłukowicz, Marian Zembala, Konstanty Radziwiłł. Oto nazwiska ministrów, którzy próbowali ratować pacjenta, zwanego polską służbą zdrowia. Wśród nich byli politycy, lekarze, związkowcy, wybitne medyczne autorytety. Do naprawy służby zdrowia brali się ludzie lewicy, prawicy, centrum, wszystkich opcji politycznych i ideowych. Przedstawiali różne wizje naprawy sytuacji. W ciągu dwudziestu lat zmieniało się wszystko. Z wyjątkiem jednego: mimo że w polskiej służbie zdrowia nie brak świetnych lekarzy i pielęgniarek, ludzi z poświęceniem pracujących dla pacjenta, w zderzeniu z systemem jako takim osoba chorująca jest bez szans. A kolejny znajomy, który dostał skierowanie do pilnej konsultacji kardiologicznej dowiedział się, że na wizytę poczeka pół roku. I podobno i tak miał szczęście. Bo, żeby chorować, to w Polsce trzeba być zdrowym.

Zobacz: Romuald-Szeremietiew: Te manewry muszą nas niepokoić!

Przeczytaj też: Gen. Roman Polko: Inwazji na Polskę raczej nie będzie

Polecamy: Stanisław Tyszka z Kukiz 15: PiS nadużywa władzy. OSTRO

Nasi Partnerzy polecają