"Super Express": - Manewry Zapad 2017 to największe tego typu ćwiczenia rosyjskich wojsk od wielu lat. Czy Polska ma powód, by czegoś się obawiać?
Roman Polko: - Przede wszystkim nie znamy dokładnej skali tych manewrów. Ja bym to widział nie jako przygotowania do inwazji, ale jako kolejny krok w wojnie toczącej się w internecie i cyberprzestrzeni, ruch propagandowy. Cel Rosji jest jasny - Moskwa pokazuje siłę, puszcza w obieg informację o rzekomo 100 tys. uczestniczących w ćwiczeniach żołnierzy, nie wpuszcza obserwatorów. Celowo buduje w ten sposób wizerunek nieprzewidywalnego niedźwiedzia, którego wszyscy mają się bać. Z drugiej strony paradoksalnie w tym roku Rosja nie zakłada w tych ćwiczeniach wariantu agresywnego z atakiem jądrowym na Warszawę, inwazją, po której wojska zatrzymują się na linii Wisły, a potem może pójdą dalej. W tym roku wojska mają ćwiczyć zwalczanie dywersji na własnym terytorium. To oznacza, że Putin zaczyna obawiać się ataków terrorystycznych, a być może przygotowuje swe siły do wykorzystania wewnętrznego bądź w strefie walk na Ukrainie.
- Ostatnio pojawiły się głosy, że NATO nie byłoby w stanie przeciwstawić się Rosji w pierwszym etapie wojny. Mamy się bać czy raczej to kolejny przejaw rosyjskiej propagandy?
- Na pewno siłą Putina jest to, że wszystkie siły, którymi dysponuje Rosja, trzyma w jednym ręku. Integracja sił NATO zajęłaby pewnie więcej czasu. Jednak jeżeli porównamy potencjały militarne i gospodarcze samej Unii Europejskiej i Rosji, nie mówiąc już o całym NATO i Rosji, Moskwa byłaby bez szans. I bez wątpienia Kremla nie stać na prowadzenie otwartej wojny. Stać natomiast, i takie działania wykonuje, na prowadzenie akcji propagandowych, działania trolli internetowych. Są one praktycznie bezkarne, a Rosja skwapliwie z tej możliwości korzysta - osiąga swe cele często właśnie przez działania w cyberprzestrzeni. Putin skutecznie buduje propagandę mówiącą o tym, że Rosja jest znów imperium. Robi to na użytek wewnętrzny, ale też i międzynarodowy, bo niektóre państwa dla świętego spokoju wolą odpuścić i dokonują zaniechań. Stąd wpisujące się w rosyjską propagandę wypowiedzi niektórych zachodnich przywódców, że jako NATO nie powinniśmy prowadzić ćwiczeń, żeby nie drażnić Rosji. Rosja problemu z organizacją manewrów nie ma.
- Pojawiły się też głosy sugerujące, że wprawdzie Rosja może nie pójdzie na konflikt z Zachodem, może jednak wykorzystać manewry i po prostu nie wyjść już z Białorusi. To realne zagrożenie?
- Z jednej strony tu też mamy działanie psychologiczne. Jeżeli Rosja chciałaby myśleć poważnie o inwazji na taki kraj jak Polska, to faktycznie obwód kaliningradzki, z którym graniczymy, to trochę za mało, mógłby co najwyżej pełnić funkcję naziemnego lotniskowca. Białoruś byłaby do ewentualnej inwazji niezbędna, bo dałaby lepsze wejście na terytorium Polski. Z drugiej strony faktycznie, jeżeli ktoś ma się tych manewrów obawiać, to jest to Białoruś, ponieważ Łukaszenka stara się prowadzić politykę w miarę niezależną od Putina, a obecność tak ogromnej liczby wojsk na własnym terenie w mocny sposób go ogranicza. Tak jak Putin mógł zdestabilizować Ukrainę, to samo może zrobić na Białorusi. Przez wojskową obecność może pokazać Łukaszence, kto naprawdę rządzi.
- Kilka lat temu podczas podobnych, choć znacznie mniejszych manewrów Rosjanie ćwiczyli atak nuklearny na Warszawę. Większość Polaków nie wie, gdzie znajdują się schrony przeciwatomowe. Czy w ostatnich latach zrobiono cokolwiek dla poprawy bezpieczeństwa w tym względzie?
- Faktyczny atak nuklearny na Polskę rozpętałby jednak III wojnę światową, nastąpiłoby uderzenie odwetowe. A więc zwycięstwo Putina byłoby pyrrusowe, faktycznie okazałoby się klęską. Tu kłania się książka generała Richarda Schireffa pt. "Wojna z Rosją 2017". Snuje on tam różne scenariusze na wypadek, gdyby do wojny doszło. Natomiast odpowiadając na pytanie o przygotowanie Polski - w obliczu tak trudnej sytuacji bardzo dziwią działania ministra Antoniego Macierewicza. Po pierwsze - wycofanie się ze struktur eurokorpusu czy obraźliwe słowa wobec sojuszników, dalekie nawet od wojskowej dyplomacji. Po drugie - całkowite rozmontowanie systemu dowodzenia. Dochodzi do gorszących konfliktów na samej górze. Pozbywanie się ludzi, którzy wprowadzali nas do NATO. Przecież nie muszą być na stanowiskach, na których byli, ich doświadczenie mogłoby być jednak wykorzystywane w wojskowej dyplomacji. Tak by głos Polski był bardziej słyszalny- tak jak podczas szczytu NATO w Warszawie.
- Wracając do zbliżających się manewrów. Czy możemy obawiać się najgorszego - na przykład ataku Rosji na Polskę?
- Uspokoję Czytelników, że agresji na Polskę raczej nie będzie. Powinniśmy się jednak uodpornić na wojnę propagandową, która jest w tej chwili przez Putina prowadzona i Putin ma tu w tej chwili inicjatywę. W cyberprzestrzeni NATO wojnę informacyjną z Rosją niestety przegrywa.
ZOBACZ: Kwaśniewski o życiu EROTYCZNYM Kate i Williama
PRZECZYTAJ: Beata Szydło za plecami prezydenta. Sondaż zaufania
POLECAMY: Nie będzie darmowych reklamówek? PiS planuje nową opłatę