Przedsiębiorcy żądają otwarcia granicy polsko - białoruskiej.  Bankrutujemy!  Przez Łukaszenkę

i

Autor: TOMASZ MATUSZKIEWICZ/ SUPER EXPRESS Przedsiębiorcy żądają otwarcia granicy polsko - białoruskiej. Bankrutujemy! Przez Łukaszenkę

"Bankrutujemy". Dramat przedsiębiorców przez sytuację na granicy białoruskiej

2021-12-07 17:00

Sytuacja na granicy Polski z Białorusią jest nieciekawa i napięta. Zamknięte przeście graniczne dla cieżarówek w Kuźnicy (woj. podlaskie) doprowadza do bankructw działające firmy na tym terenie. Okazuje się, że właściciele liczą straty w dziesiątkach tysięcy złotych, a nad pracownikami zawisło widmo zwolnień. Problem dotyczy ponad stu osób, które od miesiąca nie mogą normalnie pracować i zarabiać. – Najgorszy jest brak informacji, jak długo to wszystko potrwa, a przecież my też mamy rodziny – mówią jednym głosem przedsiębiorcy i zatrudniani przez nich ludzie.

Kuźnica i granica białoruska. Dramat tamtejszych przedsiębiorców

Przygraniczna Kuźnica w związku z kryzysem migracyjnym jeszcze przed tygodniem objęta była strefą stanu wyjątkowego, a teraz po wprowadzeniu rozporządzenia ograniczającego ruch na granicy, znajduje się w obszarze objętym zakazem przebywania. To właśnie tu po stronie białoruskiej siły dyktatora Alaksandra Łukaszenki zgromadziły tysiące nielegalnych migrantów, którzy toczyli regularne walki z mundurowymi strzegącymi wschodniej granicy Polski. Sytuacja w tym rejonie na szczęście już się uspokoiła, część migrantów wycofano do Mińska lub w okolice Brześcia, a wielu ewakuowano do ich ojczyzn. Dramat żyjących od miesięcy w strachu mieszkańców Kuźnicy wciąż jednak trwa. 8 listopada władze zdecydowały o zamknięciu przejścia granicznego dla samochodów ciężarowych, co dla działających tu firm oznacza powolny upadek i zwolnienia.

– Nawet 90 procent naszych klientów to kierowcy tirów. Gdy ich zabrakło, codziennie tracimy ogromne pieniądze. Rząd mówi tylko o pomocy dla właścicieli hoteli i restauracji, a o innych branżach zapomina – mówi Krzysztof Pacuk (34 l.), właściciel sklepu i kantoru wymiany walut w Kuźnicy.

– Boimy się o swoją przyszłość. Nie wiemy, jaki cel ma zamknięcie przejścia i jak długo to potrwa – dodaje jego pracownica, Izabela Możejko (39 l.). Problem dotyka także działających tu agencji celnych i spedycyjnych, jadłodajni, zajazdów czy hoteli. Tymczasem w pobliskim przejściu granicznym w Bobrownikach od wielu tygodni stoi wielokilometrowa kolejka tirów, a czas oczekiwania na odprawę trwa od 30 do nawet 50 godzin.

Relacje przedsiębiorców z granicy białoruskiej

Monika (34 l.) i Krzysztof (34 l.) Pacuk, właściciele sklepu i kantoru wymiany walut: – Większość naszych klientów to kierowcy tirów z Polski, Białorusi i z innych krajów. Po zamknięciu przejścia granicznego każdego dnia tracimy ogromne pieniądze. Rządzący mówią tylko o pomocy dla właścicieli hoteli i restauracji, a o nas handlowcach zapominają.

Katarzyna (51 l.) i Grzegorz (52 l.) Sosińscy, właściciele zajazdu w Kruglanach: – Mieścimy się tuż przed obszarem zamkniętym, odczuwamy wszystkie tego negatywne skutki, ale nie przysługuje nam żadne odszkodowanie, jak hotelom i restauracjom w strefie. Turyści i firmy poodwoływały u nas rezerwacje, nie zakwaterowano u nas mundurowych, a 90 procent naszych dotychczasowych klientów to byli kierowcy tirów.

Agnieszka Naruszewicz (37 l.), pracownica agencji celnej w Kuźnicy: – Mamy rodziny i wciąż zastanawiamy się, kiedy to wszystko się skończy. Na razie wykorzystujemy zaległe urlopy, ale mamy ogromne obawy o naszą przyszłość. Dlaczego zamknięto akurat to jedno przejście graniczne, choć tu jest już przecież święty spokój z migrantami?

Poniżej galeria zdjęć przedsiębiorców z Kuźnicy

Sonda
Czy przejmujesz się sytuacją na granicy polsko-białoruskiej?