Protest objął jedenaście polskich miast, a w nich w sumie całe dwa tysiące osób! Czyli średnio po 181 osób na miasto. W Polsce jest około 1,405 miliona studentów. To znaczy, że w proteście wzięło udział 0,14 proc. polskich studentów. Przynajmniej teoretycznie, bo protest zmobilizował różne kręgi wiekowe. Byli więc także w znacznej liczbie nie tylko studenci uniwersytetów trzeciego wieku, ale i czwartego, a może nawet piątego. I bardzo słusznie, bo dyskryminacja ze względu na wiek, czyli tak zwany ejdżyzm, może być uprawiana przez reżim kaczystowski, ale przecież nie przez tych, którzy przeciw niemu protestują.
Powie ktoś, że taka liczba protestujących to klęska. O nie, bynajmniej! Wiadomo przecież, że reżim używa służb - zinfiltrował już między innymi Mateusza Kijowskiego, który ma zainfekowany telefon, jest nieustannie śledzony, a w czasie snu zaimplementowano mu do mózgu specjalny moduł, odczytujący myśli i przesyłający te dane bezpośrednio na Nowogrodzką. Inna rzecz, że niezbyt często, bo na ogół nie ma czego przesyłać. Zatem reżim zbiera dane, nazwiska i powiązania, a potem przyjdzie aresztować o piątej nad ranem. Dlatego organizatorzy protestów wybrali sprytną taktykę: na ulicach pojawiły się tylko dwa tysiące osób, wliczając sekcję geriatryczną, ale dziesiątki - ba, setki tysięcy dołączyły do protestu mentalnie. I w ten sposób są nie do odnalezienia przez siepaczy reżimu.
Warto też zwrócić uwagę na całkowitą apolityczność protestu. W stolicy pilnowali jej na miejscu, wśród demonstrantów, posłowie PO z frakcji młodych gniewnych - Kinga Gajewska, Arkadiusz Myrcha i, jakżeby inaczej, Michał Szczerba, a także apolityczny redaktor Wojciech Maziarski. Od strony bezpieczeństwa dbał o protest pułkownik Mazguła - być może także gdzieś wciąż studiuje.
Trudno zatem mieć wątpliwości - protest był sukcesem, z tym że ukrytym. Tępi zwolennicy reżimu nie rozumieją, jak przemyślnie go zorganizowano i dlatego głupio się śmieją. Niech się śmieją, na zdrowie. Jeszcze im miny zrzedną, skoro za całą sprawą stoją tak tęgie mózgi, jak Szczerba, Mazguła czy Gajewska. I to, proszę Państwa, nie jest ich ostatnie słowo!