Lech Kaczyński sprzeciwił się rosyjskiej agresji na Gruzję
W obliczu narastającej agresji Rosji na Ukrainę warto przypomnieć pamiętne słowa z 2008 roku ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej prezydent Kaczyński przybył do Tbilisi, stolicy Gruzji tuż po kolejnym bombardowaniu przez Rosjan miasta Gori. Wziął on wówczas udział w wiecu poparcia Gruzinów wraz prezydentami Litwy, Estonii, Ukrainy i premierem Łotwy, którzy do tego kraju przylecieli z inicjatywy polskiego przywódcy. Miało to na celu sprzeciwienie się rosyjskiej agresji.
Lech Kaczyński wygłosił wtedy pamiętne przemówienie zwracając się do tysięcy Gruzinów zgromadzonych przed budynkiem parlamentu.
Kaczyński nawoływał do przeciwstawienia się Rosji
Jego przemówienie okazało się prorocze dla późniejszych losów wschodniej części Europy. Lech Kaczyński w swoim słynnym przemówieniu podkreślił, że obowiązkiem społeczności międzynarodowej jest solidarne przeciwstawienie się rosyjskim dążeniom imperialnym.
– Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać. Nikt się nie obawiał. Wszyscy przyjechali, bo Środkowa Europa ma odważnych przywódców. I chciałbym to powiedzieć nie tylko wam. Chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem – mówił.
Prezydent zagwarantował Gruzinom, że nie zostali sami w walce z Rosją. Jak komentowali wtedy gruzińscy politycy i dziennikarze, przylot Kaczyńskiego i innych głów państw do Gruzji można traktować jak "rozpostarcie parasola ochronnego nad krajem zaatakowanym przez Rosję".
“Dziś Gruzja, jutro Ukraina. Później może i czas na mój kraj, na Polskę”
Słowa, które Lech Kaczyński wygłosił w Tbilisi brzmią teraz wyjątkowo przerażająco.
- Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę - przestrzegał 12 sierpnia 2008 roku. - Wierzymy, że Europa zrozumie wasze prawo do wolności i zrozumie też swoje interesy. Zrozumie, że bez Gruzji Rosja przywróci swoje imperium, a to nie jest w niczyim interesie. Dlatego jesteśmy tutaj - dodał prezydent.
Niżej galeria zdjęć naszych wysłanników. Tak wygląda pomoc uchodźcom
Wojna w Gruzji
Wojna gruzińsko-rosyjska wybuchła w nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku i trwała 9 dni. Powodem konfliktu było dążenie Gruzji do przywrócenia kontroli nad zbuntowanymi prorosyjskimi republikami - Abchazją i Osetią Południową. Separatystów zbrojnie wsparła Moskwa, argumentując to obroną rosyjskich obywateli.
Szacuje się, że podczas walk zginęło 175 żołnierzy i cywilów gruzińskich oraz trudna do ustalenia liczba cywilów z terenów Osetii Południowej. Ratować się ucieczką ze swoich domów musiało ponad 150 tys. osób, głównie Gruzinów i Osetyjczyków z przygranicznych wiosek.