Prof. Zdzisław Krasnodębski: Malowanie krasnali zamiast polityki

2011-05-09 4:00

O firmowanym przez PiS kongresie "Polska - Wielki projekt" mówi jego uczestnik prof. Zdzisław Krasnodębski

"Super Express": - Kiedy słucha się tez zaprezentowanych na zakończonym wczoraj kongresie "Polska - Wielki projekt", nasuwa się skojarzenie filmowe. W ustach pana i innych prelegentów Polska jest jak Matrix, a PiS i związane z nim środowiska jak Morfeusz, który pokazuje, że świat, w którym żyjemy, to ułuda.

Prof. Zdzisław Krasnodębski: - To śmiałe porównanie, ale coś w nim jest. Mam poczucie, że Polska jest trochę pogrążona w nierzeczywistości. Wiąże się to z rolą mediów, napływem popkultury, która niesie ze sobą ucieczkę od rzeczywistości. W Polakach wygrywa nastawienie na to wszystko, co jest pozorem. Ten proces jest wręcz pobudzany przez politykę.

- A konkretnie przez PO?

- Nawet ci, którzy sprzyjają obozowi rządzącemu zauważają, że jest on nastawiony na doraźność czy dbanie o własny wizerunek. Z perspektywy zagranicznej, a ja czy prof. Legutko często patrzymy na Polskę z zewnątrz, widać, że polityka nie sprowadza się tylko do takich zabiegów. Chcieliśmy pokazać na tym kongresie, że istnieją pogłębione analizy polityczne polskiej rzeczywistości.

Przeczytaj koniecznie: Dr Wojciech Jabłoński: Poparcie intelektualistów jest dla PiS niezbędne

- Z tych analiz wynika, że suwerenność naszego kraju czy podmiotowość w polityce zagranicznej są zagrożone. Uprawiacie trochę political fiction?

- To zagrożenie, o którym mówiliśmy, wynika trochę z procesów kulturowych. Obecny rząd im nie przeciwdziała, a co więcej - wpisuje się w nie, płynąc z głównym nurtem. Nie mówimy przecież, że niepodległość Polski jest zagrożona w sensie fizycznym, ale na z kraju rozpływa się jako podmiot polityki zagranicznej.

- Joachim Brudziński stwierdził kiedyś, że Polska to państwo dziadowskie. Trochę innym językiem, ale mówicie to samo...

- Nie używałbym aż tak barwnego języka. Muszę jednak powiedzieć, że katastrofa smoleńska pokazała, jak słabe jest państwo polskie. To jest oczywiście najbardziej jaskrawy wyraz niemocy naszego kraju, ale przykłady można mnożyć. Polska nie potrafi choćby nakłonić Niemiec, przecież naszego sojusznika, żeby trochę głębiej zakopali rurę z gazem na dnie Bałtyku, aby statki bez problemu mogły wpływać do portu w Świnoujściu. Zamiast tego organizuje się wspólne malowanie krasnali ogrodowych.

- Zagrożenia, na które wskazujecie, są dla Polaków realnym problemem? Dla wielu są one wyssane z palca.

- Jeszcze niedawno Polacy wierzyli, że jesteśmy "zieloną wyspą". Potem okazało się, że patrząc na zegar długu prof. Balcerowicza, mogą się zastanowić, skąd brał się ten optymizm rządu. Oczywiście, są tacy Polacy, którzy nie interesują się pozycją Polski w świecie. Zainteresowani są jedynie swoim życiem i jest im wszystko jedno, czy Niemcy dyskryminują naszych rodaków, czy nie. My chcemy do nich dotrzeć i pokazać, że to nie jest postawa godna człowieka nowoczesnego, świadomego i światłego. Jeśli się to nie uda, to trudno. Mówimy jednak, chodźcie z nami, jeśli zależy wam na Polsce.

- Wiele mówicie o szacunku dla państwa polskiego, ale czy brakiem szacunku nie jest na przykład to, że podważa się legalność wyboru prezydenta, padają głosy o przypadkowym wyborze. Nie uderza to bardziej w same instytucje niż w osoby, które stoją na ich czele?

- Obywatel powinien być krytyczny. Szacunek do państwa nie polega na bezkrytycznym aprobowaniu tego, jakie ono jest. Z pewnych rzeczy możemy być dumni, ale trudno zgadzać się na pewne działania, które dla Polski są całkowicie kompromitujące. Przyznają to też osoby z drugiej strony sporu ideologicznego, ale jedynie w rozmowach prywatnych. Proszę mi podać przykład innego kraju, w którym zdarzyła się taka katastrofa jak ta smoleńska i tak wygląda śledztwo i w konsekwencji nikt się nie podał do dymisji.

Prof. Zdzisław Krasnodębski

Socjolog i filozof