"Super Express": - Mamy poważny kryzys w stosunkach Polski i USA, czy jak twierdzi rząd, nie ma sprawy, bo to był fake news zdementowany przez Departament Stanu USA?
Prof. Zbigniew Lewicki: - Absolutnie mamy kryzys. Nawet bardzo poważny kryzys. I poważne zagrożenie dla przyszłości naszego bezpieczeństwa. I nie uda nam się zagadać tego kryzysu. I radą na tę sytuacja nie jest wcale powtarzanie, że nic się nie stało. Otóż stało się.
- OK, mamy kryzys. Konkretnie co to dla nas oznacza?
- Konkretnie tego jeszcze nie możemy wiedzieć. Jest jednak kilka innych konkretów. Po raz pierwszy od 1989 r. Polska dopuściła do na razie werbalnego, ale jednak konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi. Tego nigdy w niepodległej Polsce nie było! W naszej sytuacji geopolitycznej nie ma mowy, żebyśmy sobie mogli na to pozwalać. Słyszę te opinie, że Onet dał fake newsa.
- Tekst Onetu nie był fake newsem?
- Niestety, nie był. To jest kryzys będący rezultatem serii błędów w ogromnej mierze zawinionych przez nas. Przez brak wyobraźni, przez nieumiejętność przewidywania. Przez zbytnią pewność siebie. Przekonanie, że Amerykanie pozwolą nam na wszystko, bo jesteśmy dla nich szczególnym sojusznikiem.
- Zwrócono uwagę na słowo "sankcje". Sankcji formalnie nie ma.
- A co to zmienia? Przecież nikt formalnie nie będzie ogłaszał sankcji wobec kraju sojuszniczego. Nie jesteśmy Koreą Północną ani Rosją!
- Premier Morawiecki ogłosił, że potwierdza dementi rzecznik Departamentu Stanu USA, która stwierdziła, że "doniesienia mediów są fałszywe".
- Niestety, te wiadomości nie są fałszywe. Miałem te informacje od kilku tygodni od przyjaciół z USA i nie jest to dla mnie sensacja. Sensacją jest raczej to, że dziennikarze to ujawnili. I co ma mówić w takiej sytuacji rzecznik Departamentu Stanu? Mówiła to, co musi mówić dobry rzecznik: nic się nie stało. Nie może przecież powiedzieć, że ich sojusznik nie ma przez jakiś czas wstępu do Białego Domu! Nie może mówić, że ich sojusznik oszukał ich administrację.
- Dopytywano ją też o spotkania polskich polityków z prezydentem Trumpem i wiceprezydentem Pence'em.
- To prawda, żadna wizyta nie została formalnie odwołana. Zwróćmy jednak uwagę, że do spotkania premiera z wiceprezydentem Pence'em jednak nie doszło, a premierowi na tym zależało. Sytuacja jest więc poważna.
- I to wszystko z powodu nowelizacji ustawy o IPN? Naprawdę?
- Puszczamy w świat sygnał, że takie prawo jest uchwalone. Mówimy, że nie działa. I po chwili Reduta Dobrego Imienia ściga na jego podstawie któregoś z dziennikarzy z Argentyny. Czy naprawdę wyobrażamy sobie, że Amerykanie zaakceptują prawo, na podstawie którego ktoś będzie mógł ścigać i grozić więzieniem ich obywatelom za to, co piszą lub mówią?! To ich drażni, jątrzy i było zupełnie niepotrzebne. Konflikt z Izraelem jest przy tym mało istotny. Amerykanie zgłaszali jednak te zastrzeżenia i powinno się z nimi poważnie rozmawiać, poważnie potraktować te uwagi.
- Rząd twierdzi, że rozmawiał.
- Przecież najpierw obiecano, że sprawa jest załatwiona i nowelizacja nie wejdzie w życie! Po czym weszła w życie. Przecież słyszę, że nie odbierano telefonów. Potraktowano Amerykanów jak neptków, tak jakby USA były dla nas krajem czwartorzędnym. Można za USA nie przepadać, ale w naszej sytuacji nie są czwartorzędni.
- Na ile do zaostrzenia sporu przyczynić się mogła osobista obraza np. Wessa Mitchela, który miał poczuć się oszukany przez polskich polityków?
- To jest ktoś w rodzaju dyrektora generalnego tamtejszego MSZ. Obiecano mu, że ta ustawa nie wejdzie w życie i go oszukano. Jego szef Rex Tillerson czuje się obrażony. Na długi czas spaliliśmy sobie te kontakty. Nie chodzi nawet o obrazę. Chodzi o oszustwo polityczne wobec sojuszników. Jak oni mają reagować, skoro po rozmowie z nami poszli do swoich przełożonych i powiedzieli, że wszystko jest załatwione? Rozegraliśmy to fatalnie.
- Utopienie nowelizacji ustawy o IPN przez Trybunał Konstytucyjny wystarczy do poprawienia stosunków?
- Nie, bo on nie może zawetować całej ustawy.
- Wie pan, politycy mają różne triki polityczne, żeby zrobić to ponownie w parlamencie.
- Na razie nie ma sygnałów, żeby do tego miało dojść.
- To jak z tego wyjść, minimalizując straty?
Nie wiem. To przekroczyło już pewne granice, które pozwoliłyby na szybkie rozwiązanie problemu. Musimy zaproponować jakieś rozwiązanie komuś po stronie amerykańskiej. Nie wiceprezydentowi, bo teraz nas nie przyjmie, ale komuś istotnemu, pokazując, że jednak z Amerykanami się liczymy.
- Pamiętam takie kryzysy między USA i Izraelem, kiedy persona non grata w Białym Domu mieli być Ariel Szaron i Binjamin Netanjahu. I wszystko wyprostowano.
- Tak, ale pomijając już szczególną pozycję Izraela, to były personalne decyzje. Tam obrazili się na Szarona i Netanjahu, a tu obrazili się na Polskę, na nasze instytucje. To jest trudniejsza sytuacja.
ZOBACZ TAKŻE: Premier Morawiecki skomentował doniesienia o relacjach Polski z USA