Prof. Witold Orłowski: Kijów ma czas na reformy

2014-02-26 3:00

Polska ma środki na udzielenie Ukrainie pożyczki - uważa prof. Witold Orłowski

"Super Express": - Na Ukrainie skończyły się rewolucyjne uniesienia i nastąpił powrót do szarej rzeczywistości, w której gospodarka kraju, zdaniem wielu, znajduje się na skraju upadku. Wiele mówi się o możliwej pomocy ze strony Zachodu. Bez niej Kijów nie rozwiąże swoich problemów?

Prof. Witold Orłowski: - Pewnie nie. Na krótką metę Ukrainie grozi bankructwo. Musimy jednak pamiętać, że sama pomoc finansowa nic nie zmieni. Ukraina musi przede wszystkim sama sobie pomóc, porządkując swoją gospodarkę. Finansowe wsparcie ma sens tylko wtedy, jeśli będzie to jednorazowe wsparcie na przetrwanie perturbacji. Jeśli miałoby być przejedzone, nie miałoby najmniejszego sensu.

- Zachód ma tu inne priorytety. Rosja nie ma natomiast nic przeciwko przejedzeniu wsparcia, jeśli tylko kraj, który się o nie zwraca, pozostaje jej politycznie wierny.

- Instytucje zachodnie po pierwsze wymagają ustalenia i wprowadzenia pakietu reform, które spowodują, że gospodarka stanie na nogi i będzie w stanie sama na siebie zarabiać. I dopóki jest potrzebna pomoc finansowa na wsparcie tego programu, jest ona udzielana.

- Tylko czy Ukraina może czekać na wypracowanie takiego programu naprawczego, mając w perspektywie obsługę długu zagranicznego, z którego spłaceniem może mieć problemy?

- Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy poszczególne kraje mogą udzielić pożyczki natychmiast. Musi być jednak uzależniona ona od zgody na przeprowadzenie reform, które nie są w niczyim innym interesie jak samej Ukrainy. Czasami MFW oskarża się o działalność na rzecz światowej finansjery, co nie do końca jest prawdą. Zależy mu przede wszystkim, żeby gospodarka kraju, któremu pomaga, sprawnie działała i była w stanie spłacać długi, które zaciąga. Poza tym uważam, że sytuacja Ukrainy nie jest aż tak dramatyczna, żeby bezwarunkowo pożyczać jej pieniądze natychmiast, bez gwarancji spłaty tej pożyczki.

- Uważa pan, że ma czas na dogadanie się z MFW w sprawie reform?

- Chociaż mówimy, że groźba bankructwa jest bliska, to nie jest ona kwestią najbliższych dni czy tygodni. Rząd Ukrainy mówi, że w czerwcu ma pierwszą poważną ratę długu zagranicznego do spłacenia, ale prawdę powiedziawszy, ma on dostateczne rezerwy walutowe, żeby ją spłacić samemu. Nie popadajmy więc w szaleństwo, że decydujące dla ukraińskiej gospodarki będą tu najbliższe dni.

- A jeśli jednak tak by było, co wtedy?

- Musiałaby się skrzyknąć grupa krajów, które udzieliłyby Ukrainie bezwarunkowej pożyczki. To jednak na razie nie wydaje się potrzebne. Na pewno jednak przyjaciele Ukrainy mogliby się do wsparcia finansowego dołożyć, ale praktyka jest raczej taka, że warunki pomocy ustala MFW i ewentualnie państwa wykładają brakujące pieniądze.

- Pełniący obowiązki ministra finansów Ukrainy Juryj Kołobow zaapelował m.in., żeby i Polska udzieliła wsparcia Ukrainie. Powinniśmy to zrobić? Ile moglibyśmy przeznaczyć na taką pomoc?

- Musimy pamiętać, że jeśli mamy do czynienia z MFW, który ustala warunki wsparcia w powiązaniu z pakietem reform, to nie mówimy o pieniądzach, które są prezentem, ale pożyczce, która zostanie nam zwrócona. Skoro miałaby to być pożyczka, to pytanie, czy nas na to stać, czy nie, jest nieuprawnione. Polska akurat ma rezerwy dewizowe wystarczająco duże, żeby w razie potrzeby uruchomić dla Ukrainy linię kredytową. Zacznijmy jednak od tego, żeby MFW ustalił, jakie są potrzeby Kijowa i czy niezbędna będzie pomoc przyjaciół Ukrainy.

- Ten sam Juryj Kołobow mówi o 35 mld dolarów w najbliższych dwóch latach. Jak pan ocenia te potrzeby?

- Wydaje mi się, że to przesadna ocena. Ukraina w najbliższych latach ma do spłaty długi wynoszące mniej więcej tyle, ile wynoszą jej oczekiwania względem pomocy Zachodu. Ta ocena bazuje na przekonaniu, że Ukraina nie będzie w stanie sama wygospodarować ani grosza na obsługę długu. Podejrzewam, że z punktu widzenia Ukrainy byłoby to korzystniejsze, ale kiedy dojdzie do konsultacji z MFW, jego urzędnicy będą w stanie ocenić, ile Kijów będzie tak naprawdę potrzebował pieniędzy. Każdy zresztą liczy się ze swoimi pieniędzmi i nie chce wykładać więcej, niż to jest niezbędne.

Prof. Witold Orłowski

Ekonomista, dyrektor Szkoły Biznesu PW

Zobacz: Jacek Kurski: Rosja nie odda Ukrainy łatwo