"Super Express": - Padł pomysł wykluczenia rubla z koszyka walut wymienialnych. To byłaby dotkliwa sankcja dla Rosji? W Moskwie ten pomysł wywołał wiele komentarzy.
Prof. Witold Orłowski: - To byłaby dla Rosji bardziej obraza niż rzeczywisty ból. Myślę, że skomplikowałoby to życie Rosjanom.
- Dlaczego?
- Bo to oznaczałoby, że rubli nigdzie na świecie nie wymienią. Ale oczywiście nadal mogliby wymieniać je u siebie w kantorach. Z gotówką musieliby jeździć w podróże. Nie byłyby też akceptowane karty wydawane przez rosyjskie banki. W Polsce taką sytuację mieliśmy na początku lat dziewięćdziesiątych. Da się z tym żyć, ale jest to kłopotliwe dla ludzi.
- Zwykli Rosjanie nie podróżują raczej po świecie. Robią to przeważnie ludzie związani z aparatem władzy Federacji Rosyjskiej.
- Rzeczywiście. Niewykluczone, że byłoby to celne uderzenie. Oczywiście szybko znalazłyby się sposoby obejścia tego rodzaju sankcji. Wystarczyłoby choćby założenie konta w zagranicznym banku. Ale na pewno byłby to rodzaj policzka.
- Ten policzek nie miałby poważniejszych skutków ekonomicznych?
- Nie. Dla gospodarki rosyjskiej to nie miałoby większych konsekwencji. To bardziej sprawa symboliczna niż rzeczywiście wpływająca na ekonomię. Rosja zarabia ogromne kwoty w dolarach i nie miałaby problemów z wymienianiem rubli na dolary i euro na potrzeby swoich obywateli. Poza aspektem wizerunkowym nie miałoby to wielkich konsekwencji.
- Nie spowodowałoby to spadku wartości rubla?
- Nie sądzę. Tak naprawdę wartość rubla zależy głównie od tego, ile Rosja zarabia na eksporcie gazu, a nie od innych drobnych transakcji. To nie miałoby większego znaczenia, poza popsuciem humoru Rosjanom.
- Unia Europejska nałoży tę sankcję na Rosję?
- To rodzaj prztyczka w nos, a nie coś, co fundamentalnie i nieodwracalnie popsułoby relacje z Rosją. Tego typu sankcje Unia chętnie nakłada.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail