"Super Express": - Coraz częściej mówi się, że Grzegorz Schetyna wystartuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Czy to oznaczałoby jego dalszą marginalizację i umocnienie władzy Donalda Tuska w Platformie?
Prof. Wawrzyniec Konarski: - To by oznaczało, że on sam negatywnie ocenia swoje szanse na to, żeby szerzej zaistnieć jako istotna siła w elicie przywódczej PO. Jeśli zdecyduje się wystartować, to od strony honorowej nie będzie to dla niego sytuacja korzystna. Europarlament zaczyna przypominać miejsce dla ludzi, którzy nie odnajdują się na krajowej scenie politycznej i chcą poprzez PE na nią powrócić. Np. Jerzy Buzek, który był miernym premierem, okazał się bardzo interesującym europosłem. Ale są tam też rentierzy polityki, którzy są europosłami z powodów czysto finansowych.
- Jaka więc byłaby motywacja Schetyny, żeby kandydować?
- Myślę, że on czuje się trochę zmęczony walką. Wybrał fatalną taktykę, pokazał, że jest słaby i można go ugniatać jak ciasto. Stracił przez to reputację nawet wśród części swoich zwolenników. Dziś nie ma pomysłu na swoje funkcjonowanie w kraju, ale może będzie chciał pójść w ślady Buzka. Nie sądzę, żeby był zainteresowany tylko stroną merkantylną wynikającą z piastowania mandatu europosła, ale mimo wszystko będzie się mógł skupić na kształtowaniu swojej nowej osobowości politycznej, wiedząc, że ma za to godziwe pieniądze i święty spokój z problemem przyszłej emerytury.
- Podobno Schetyna zgodziłby się kandydować tylko z pierwszego miejsca na liście i tylko z Wrocławia, a Donald Tusk musiałby zagwarantować mu to publicznie.
- Nie wiem, czy Schetyna może stawiać takie żądania. Przyjął bardzo złą taktykę obrony swojej pozycji w Platformie. Okazało się, że jest asekurantem. Ryzykantem był Jarosław Gowin, który może zapłacić za to dużą cenę, ale w odróżnieniu od Schetyny zachował się honorowo.
- Schetyna powinien był wystartować w wyborach na szefa PO?
- Tak. Dziś może być tak, że nie dostanie od Tuska niczego. Na jego miejscu poszedłbym na ustępstwa taktyczne. To już mu nie przeszkodzi.
- Wierzy pan, że wystartowałby z Poznania lub Szczecina? Ambicjonalnie byłoby to dla niego chyba trudne do przełknięcia.
- Dlaczego? Jeżeli bezapelacyjnie wygrałby w Szczecinie czy Poznaniu, to byłby to jego wielki sukces. Na miarę sukcesu Joanny Senyszyn, która jest z Gdańska, a wygrała w Krakowie. To byłby atut. Jeśli we Wrocławiu uzyskałby kiepski wynik, to dopiero byłby bolesny policzek. Jeżeli ma ambicje strategiczne, powinien teraz postępować według reguły: ciszej jedziesz, dalej będziesz.
- Jeśli będzie się upierał przy pierwszym miejscu na liście we Wrocławiu, to trzeba chyba pamiętać, że to samo miejsce zechce zarezerwować dla siebie Jacek Protasiewicz.
- Oczywiście. Schetyna nie może sobie pozwolić na kolejną przegraną z Protasiewiczem. Może powinien się zastanowić, jaki sposób działania przyjąć, żeby móc być wybranym właśnie w Poznaniu lub Szczecinie.
- Koalicja Jacka Protasiewicza z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem we Wrocławiu to kolejny rozdział historii marginalizacji Schetyny?
- Tak. Na dzisiaj Grzegorz Schetyna jest przegrany i dlatego bardzo ważne jest dla niego wybranie mądrego wyjścia taktycznego. Ale nie uzyska niczego, jeśli będzie stawiał żądania, powinien stłumić swoje ambicje, przyjąć propozycję, jaką dostanie i w przyszłosci myśleć o powrocie na polską scenę polityczną w lepszej formie.
Wawrzyniec Konarski
Politolog, Instytut Studiów Międzykulturowych UJ
Zobacz: Małgorzata Kidawa-Błońska: Podejrzewam, że Grzegorz Schetyna wystartuje w wyborach do europarlamentu