Sądy w UE elementem walki politycznej?
Dziennikarka prowadząca „Poranny Ring” Karolina Pajączkowska zauważyła, że w Europie jest szereg ruchów, które nakreślają pewien obraz. – W Rumunii kandydat na prezydenta, który był prorosyjski, został odsunięty od w ogóle startu i kandydowania. We Francji Marine Le Pen została skazana na 4 lata, w tym wykluczona z ubiegania się o stanowiska państwowe. Matteo Salvini we Włoszech miał kilka procesów. Generalnie prawica ma problemy. Czy to według pana, europeisty, jest to jakiś znak czasu? – spytała swojego gościa.
– Moim zdaniem tak zwana praworządność europejska, system sądownictwa w wielu państwach członkowskich, ale również na poziomie europejskim, stały się instrumentem walki politycznej. Czyli to nie jest tylko tak, że polityka toczy się między partiami, to nie jest tylko tak, że się toczy również, czy to w parlamentach, czy w jakichś tam negocjacjach pomiędzy poszczególnymi instytucjami do tego powołanymi politycznymi. Ale niestety instytucje, które miały być arbitrem w tej grze, bezstronnym, są zaangażowane i to bardzo dobrze widać i u nas, jakby na naszym krajowym podwórku – powiedział prof. Tomasz Grosse.
Ciężki los europejskiej prawicy
Według eksperta to samo się dzieje w Unii Europejskiej. – Komisja Europejska powinna być w założeniu też takim arbitrem, ale sympatyzuje ewidentnie z pewnymi interesami – uważa Grosse. – Czy to wynika z tego, że prawicowe ugrupowania mają przede wszystkim na agendzie narodowe państwa? Chodzi o suwerenność, o niezależność. Czy to jest ten powód, dla którego ta prawica jest uciskana? – dopytywała dziennikarka.
– Myślę, że bardzo dobrze pani wskazuje na jedną z fundamentalnych przyczyn. Prawica sprzeciwia się pewnym działaniom w Unii Europejskiej z różnych powodów. Chociażby dlatego, że jednak przesuwają kompetencje od wyborców narodowych do instytucji unijnych. Tak naprawdę w dużej mierze do urzędników, którzy nie zostali nigdy poddani procesom demokratycznym. Ale również dlatego, że sprzeciwiają się na przykład różnego rodzaju pomysłom, które uważają za nieracjonalne. Czyli tutaj nie chodzi tylko o kwestię suwerenności. Chodzi również o kwestię demokracji. Żeby narodowi wyborcy mieli w ogóle coś do powiedzenia. No bo w tej chwili te narodowe demokracje stają się coraz bardziej atrapami – podkreślił politolog.
Decyzje podejmuje Bruksela
– Czyli chce Pan powiedzieć, że takie demokracje, które na przykład w Polsce są, czyli rząd nasz, to jest atrapa demokracji? – spytała Karolina Pajączkowska. – Zajmujemy się czasami drugo, trzeciorzędnymi sprawami. Których wyborcy nawet nie do końca rozumieją. Ale tak się dzieje między innymi dlatego, że ci politycy jednak mają w tyle głowy świadomość, że decyzje prawdziwe są podejmowane przez panią Von der Leyen. Prawdziwe decyzje są podejmowane w Brukseli. Donald Tusk, on oczywiście może bardzo dużo mówić o swojej sprawczości, ale w gruncie rzeczy niewiele może w Europie. Bo nie jest w stanie przegłosować Niemców i Francuzów. Jeżeli oni czegoś nie chcą, to oni tego nie zrobią. Choćby nie wiem jak bardzo lubili Donalda Tuska i szanowali go na przykład albo cenili za to, że przywraca demokrację w Polsce – wyjaśnił prof. Tomasz Grosse.
