"Super Express": - Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo, znana jako Komisja Wenecka, pojawiła się w Polsce i ma sprawdzać, czy jesteśmy krajem praworządnym po zmianach w prawie dotyczących Trybunału Konstytucyjnego. Czego się po tej komisji spodziewać?
Prof. Marek Chmaj: - Ona nie ma możliwości i władzy wykonawczej, więc jej decyzje nie są wiążące. To, co zaleci, nie będzie rozkazem albo wyrokiem do wykonania...
- Właśnie. To część Rady Europy, a nie Unii Europejskiej, zatem to, co ona robi, to raczej taka symbolika...
- Nie do końca. Jej zalecenia lub raporty nie mają mocy sprawczej bezpośrednio, ale są jednak istotne dla opinii i postrzegania danego kraju. Siła Komisji Weneckiej to tzw. władza miękka, opiniotwórcza. Która ma wpływ na inne kraje i rządy, które biorą pod uwagę jej zdanie.
- Zapoznałem się z tym, jak funkcjonuje Komisja Wenecka. To jest ponad sto osób, ale w jej prezydium zasiada osiem...
- W tym była polska premier Hanna Suchocka.
- Tak, jest wiceprzewodniczącą. Obok niej zasiadają jednak przedstawiciel Armenii i przedstawicielka Rosji. Tak sobie myślę, że gdyby oceniać poziom polskiej demokracji i praworządności z tej perspektywy, to mamy jeszcze duży zapas. Możemy spokojnie ogłosić niejedno i wciąż to będzie wyższa półka. Tam jednak morduje się opozycjonistów, wsadza do więzień.
- (śmiech) To prawda, ale Komisja nie będzie porównywała nas do poszczególnych krajów, które są krajami członkowskimi Rady Europy. Ona porównuje nas do pewnych standardów, na podstawie których działa, które są pewnym celem, do którego należy dążyć. Co więcej, od nas oczekuje się znacznie więcej niż od Rosji.
- Hm, te idealne standardy nie powinny być równe dla wszystkich?
- Powinny. Tyle że Polska w przeciwieństwie do Rosji dołączyła do grona krajów demokratycznych świadomie. Przyjęliśmy na siebie zobowiązania dotyczące praworządności, demokracji, międzynarodowych układów i pewnych zasad. W przypadku Rosji trudno mówić o jakiejś tradycji demokratycznej. To jest marniutkie. Na nas patrzy się inaczej. I słusznie.
- Premier Beata Szydło podczas debaty w europarlamencie w Strasburgu nie chciała odpowiedzieć, czy polski rząd zastosuje się do zaleceń Komisji Weneckiej, czy nie.
- Nie wiemy, jak się rząd zachowa, to jest gdybanie. Jeszcze nie znamy tych zaleceń, poczekajmy na raport Komisji.
- Gdyby chodziło o zastosowanie się do z góry znanych zaleceń, to byłaby łatwizna.
- Niezastosowanie się do opinii Komisji Weneckiej byłoby jakimś wyjątkiem. Pamiętam, że Komisja sprawdzała przez ponad ćwierć wieku wiele państw, w tym choćby Węgry, a także wiele procedur. I chyba nie było wypadku, by jakiś kraj nie zastosował się do tego, co zasugerowała. Może sobie nie przypominam, ale zawsze takie niezastosowanie wiązałoby się z konsekwencjami wizerunkowymi ważniejszymi niż opinia jednego czy drugiego polityka.
Zobacz: Borys Budka: Ile można mówić, że coś jest winą Platformy?