"Super Express": - Na wieść o referendum w sprawie konstytucji proponowanym przez prezydenta Dudę zareagowała pani słowami o rewolucji.
Prof. Krystyna Pawłowicz: - W czasie rewolucji nie pisze się nowej konstytucji.
- Dokładnie. Zapowiadanie tego referendum to błąd prezydenta?
- Z całego serca jestem przeciwko obecnej, postkomunistycznej konstytucji. Wiem, jakie ma ustrojowe wady i jak wiele w niej potrzeba zmienić. Opozycja nie dopuści jednak do tej zmiany, bo taka konstytucja, ogólnikowa, rozmyta, pozwalająca pływać w mętnej wodzie, jest dla nich wymarzona. PiS od dawna to zapowiadał, więc chęć zmiany nie jest zaskoczeniem.
- Wydawało mi się, że politycy PiS byli propozycją prezydenta zaskoczeni.
- Zakładam, że prezydent nie działa w próżni i były już na ten temat jakieś rozmowy. Choć ja dowiedziałam się o tym dopiero z tego wystąpienia. I nie zamierzam pouczać pana prezydenta. Zakładam, że jego kroki są przemyślane...
- Ale...
- Jako prawnikowi i politykowi z kilkuletnim stażem wydaje mi się, że jest kilka powodów, by tego nie robić. Sama forma referendum nie jest tu właściwa.
- Dlaczego?
- Możemy działać tylko na mocy konstytucji. I wszelkie zmiany w niej mogą zajść tylko w trybie art. 235, przez parlament. Za pomocą referendum konstytucji nie zmienimy. Można tylko zatwierdzić w nim to, co zaproponował parlament.
- Więc po co ta propozycja prezydenta Dudy?
- Wystąpienie prezydenta odebrałam raczej jako zapowiedź szerokiej dyskusji. I bardzo dobrze, że prezydent podejmuje takie starania. Tyle że jaki przebieg może mieć taka dyskusja? Kiedy wokół jest tyle medialnych kłamstw, mediów znajdujących się w większości w rękach niemieckich? Przekonaliśmy się, jak można skutecznie kierować takim przekazem. Bez zmian własnościowych w mediach taka uczciwa dyskusja jest niemożliwa.
- Czyli prezydent Duda popełnił błąd?
- Tak nie powiem, bo propozycje zmian w konstytucji wysuwał już przed laty PiS. Wypowiedź prezydenta nie była jednak zbyt szczegółowa i nie wiem, jakie pytania miałyby być zadane, ale pierwszą przeszkodą jest to, że w chwili głosowania Polacy powinni mieć już jakąś wiedzę na tematy ustrojowe. To są jednak specjalistyczne rzeczy, które zazwyczaj dyskutują eksperci i politycy w parlamencie, decydując, czy system powinien być prezydencki, czy parlamentarno-gabinetowy...
- Mogą nabyć tę wiedzę w ciągu roku, do wspomnianej przez prezydenta okrągłej rocznicy 100 lat niepodległości?
- Nie powinniśmy zachowywać się trochę tak, jak robił to Gierek, i stawiać sobie takich dziwnych celów...
- To znaczy?
- Tego, że na jakąś kolejną rocznicę trzeba spieszyć się z oddaniem - a to Dworca Centralnego, a to jakiejś trasy... Ja wiem, że 100-lecie niepodległości jest bardzo ważną datą, ale może nie o datę powinno chodzić? Ale o to, żebyśmy nie pisali "niemiecką" ręką czegoś, czego będziemy żałowali. Przypomnijmy sobie referendum w sprawie obecnej konstytucji albo w sprawie Unii Europejskiej. Ludzie głosowali, ale czy mieli pełną informację za czym głosują?
- Czyli prezydent popełnił błąd!
- Pan mnie próbuje naciągnąć na takie kategoryczne stwierdzenie. Prezydent pełni taką symboliczną rolę i powinien porywać ludzi do różnych idei. Ja mówię, że nie ma ani politycznych, ani organizacyjnych warunków, by zmianę konstytucji teraz przeprowadzić. Moment nie jest najlepszy także dlatego, że wprowadzamy dwie olbrzymie reformy: w wymiarze sprawiedliwości i systemie edukacji. Skończmy to, co zaczęliśmy. Do tego dochodzi służba zdrowia. Przy tak wielu rzeczach do naprawy nie wyobrażam sobie szansy na debatę o kształcie ustrojowym, sprawach symbolicznych, miejscu UE, preambule... To musiałby być główny, o ile nie jedyny temat rozmowy.
- Temat z góry przegrany, bo nie macie konstytucyjnej większości.
- Rzeczywiście próba podejścia w tym Sejmie do zmiany konstytucji jest walką z góry przegraną. Mamy możliwość przeprowadzenia wielu zmian, ale akurat nie tej. Nawet zakładając poparcie nas przez klub Kukiz'15, tych głosów nie wystarczy. "Opozycja totalna" pokazuje, że nam nie odpuści w niczym. W niczym się z nimi nie można dogadać, sięgają po zagraniczne zasoby... Oni z góry o wszystkim mówią, że to "faszyzm" i "Erdogan", jeszcze zanim to przeczytają. To trzeba odpowiednio przygotować, nie na szybką rocznicę. By była to realna zmiana, a nie mokry kapiszon.
- Może zatem prezydent powinien wycofać się z pomysłu referendum?
- To jest niemożliwe. Widział pan, z jaką mocą to mówił. Musimy jednak z prezydentem o tym rozmawiać, opracować jakąś "mapę drogową" dojścia do tego referendum, opracowania tego, będziemy prosić o czas. Trzeba będzie to przemyśleć. Może chodziło panu prezydentowi o referendum zatwierdzające? Rozumiem intencje, doceniam je, ale skoro to miałoby być takie badanie opinii obywateli, to może zrobić sondaż bez wydawania pieniędzy na referendum?
Zobacz: Tomasz Nałęcz: Kaczyński sam sobie ściąga Tuska na głowę