Nałęcz

i

Autor: Super Express TV

Tomasz Nałęcz: Kaczyński sam sobie ściąga Tuska na głowę

2017-05-04 4:00

"Kaczyński sam sobie ściąga Tuska na głowę" - stwierdza Tomasz Nałęcz w rozmowie z redaktorem naczelnym "Super Expressu", Sławomirem Jastrzębowskim.

"Super Express": - Jest pan historykiem. Niech pan nam opowie, czy jak Tusk przyjechał tym pociągiem, to można mówić o analogiach do przyjazdu Piłsudskiego albo Paderewskiego?

Prof. Tomasz Nałęcz: - Do przyjazdu Paderewskiego zarówno do Poznania, jak i Warszawy tak. Witały go entuzjastyczne tłumy. Natomiast do przyjazdu Piłsudskiego nie.

- Słyszałem znanego polityka, który mówił, że są analogie.

- Bo to zapewne jest dobry polityk, ale zajmując się czymś innym, nie miał czasu doczytać lektur historycznych. Uległ mitowi piłsudczyków. Kiedy Piłsudski dotarł rankiem 10 listopada 1918 roku do Warszawy, to na peronie było kilka osób. Warszawa nie wiedziała, że przyjeżdża, bo na pewno przyszłyby tłumy...

- A bo nie było jeszcze takich mediów jak teraz. Teraz poinformowały i pojawiły się tłumy!

- Były kontrolowane przez Niemców, podlegały ich cenzurze. Były polskojęzyczne i niemieckie.

- Nie było jeszcze repolonizacji!

- Właśnie! Przyjazd Piłsudskiego stał się mitem założycielskim odrodzonej Polski. Brakowało jednak zdjęcia i tłumów. Dokonano zatem drobnej mistyfikacji...

- Oszustwa.

- Oszustwa. Wzięto zdjęcie z grudnia 1916 roku, kiedy Warszawa witała Piłsudskiego owacyjnie. A poza tym wszystko się zgadza (śmiech).

- Nic się nie zgadza! Tuska witały dwa obozy. Jeden krzyczał: "zdrajca!". Drugi: "Donaldzie wróć!".

- Co pana dziwi? Polska jest podzielona.

- Paderewskiego witano inaczej.

- Skoro cała Polska przyszła do Tuska, to przyszła też ta, która go nie lubi.

- Panu podobał się ten przyjazd i ta celebracja?

- Mnie się nie podoba nagonka na Tuska ze strony Kaczyńskiego.

- To jest prokuratura.

- No niech pan nie żartuje! I Kaczyński popełnia zasadniczy błąd, sam wpychając Tuska na sztandary swoim przeciwnikom. Tusk był do niedawna oceniany różnie, ale dziś mówi się o nim: pan Europa.

- Sugeruje pan, że Polacy cierpią na sklerozę? Zapomnieliśmy, co tu się działo?

- Pan zawsze personifikuje pewne idee...

- Bo tak jest łatwiej.

- I ja to rozumiem. Ale dziś Tusk nie personifikuje rządów Platformy! O tym pamiętają nieco młodsi starcy jak pan, albo starsi jak ja. Dla człowieka, który żyje chwilą obecną, Tusk jest uosobieniem Europy. Czyli najpopularniejszej idei w Polsce! 88 proc. Polaków chce naszego kraju w UE!

- Jest "uosobieniem Europy"?

- A czego? Chin? Stanów Zjednoczonych?

- Zauważył pan, że Tuska witała Ewa Kopacz, ale nie Grzegorz Schetyna?

- Może nagrywał "Ucho prezesa" i nie miał czasu? Widziałem, że tam występował...

- Wszyscy teraz mówią, że "Ucha prezesa" się nie ogląda.

- Niby dlaczego?

- Wielu mówi, że podobno nieśmieszne. Mnie akurat śmieszy...

- Tak jak Polski międzywojennej nie zrozumie się bez powieści Kadena-Bandrowskiego lub Dołęgi-Mostowicza, tak dzisiejszej Polski bez "Ucha prezesa" się nie rozgryzie. Nawet pana gazeta nie ma tam swojego ucha na Nowogrodzkiej...

- Proszę pana! Ja bym tak łatwo tego nie deklarował. Co się panu podoba w "Uchu prezesa"?

- Wszystko. Od pani Basi do pana prezydenta.

- Myśli pan, że to jest prawda?

- Literatura jest zwierciadłem rzeczywistości, ale nie ukazuje zjawisk jeden do jednego. W literackim ujęciu postać prezydenta, który nic nie może, który jest dodatkiem do pana prezesa, odzwierciedla to, co się dzieje.

- W ostatnim odcinku została ośmieszona cała opozycja. Ze Schetyną i jego charakterystycznym uśmiechem, z Petru i leciutko narwanym Kukizem. Przychodzą do prezesa, kłócą się, a prezes słucha sobie, jak się kłócą.

- I tu wracamy do prezesa jako reżysera sukcesu Tuska. Prezes nie chce czytania bajek przez Płaszczaka, czyli ministra Błaszczaka, tylko woli, żeby uchylił drzwi, by posłuchać, jak opozycja kłóci się ze sobą. Symbolicznie jest to prawdziwe. Powodzenie PiS i Kaczyńskiego bierze się ze słabości drugiej strony.

- Tusk może wrócić do Polski? Były sondaże, w których wygrałby z Andrzejem Dudą...

- Prezes sam sobie go ściąga na głowę z Brukseli. Znam kilku ludzi, którzy osiągnęli w swoim życiu wszystko...

- Kto osiągnął w życiu wszystko?

- Na przykład byli prezydenci.

- Być prezydentem to już wszystko?

- W polityce tak! W dziennikarstwie wiadomo, że osiągnąć wszystko to być redaktorem poczytnej gazety...

- "Super Expressu"!

- Na przykład. I wie pan, że ci ludzie, którzy w polityce mieli już wszystko, wcale nie marzą o zajęciu kolejnego stanowiska. Zdają sobie sprawę z ulotności życia, chcieliby się pocieszyć dziećmi, wnukami, wakacjami. Polityk nie ma wakacji. Jeśli ktoś jest normalny...

- Jak to nie ma?! Wie pan, ile razy publikowaliśmy zdjęcia polityków na wakacjach? Nawet prezydenta Dudę z takim nagim torsem.

- Prezydent nie może być na wakacjach, bo konstytucja tego nie przewiduje. Nawet kiedy śmiga na nartach, to jest w pracy. Podobno nawet jeden z doradców jest zatrudniony jako ekspert od nart...

- Wie pan, że PiS będzie rządził następną kadencję?

- Kto tak mówi?

- Różni ludzie... Choć są i tacy, którzy mówią coś zupełnie odwrotnego.

- Niech pan im nie wierzy, to propagandziści PiS. Coraz częściej opisuje pan na jedynce tych bohaterów z PiS i ich wyczyny. Czy tak da się rządzić krajem dwie kadencje?

- Wie pan... Jeszcze niedawno opisywałem takie wyczyny Platformy. Rządzący się zużywają, ale myśli pan, że PiS zużyje się już po pierwszej?

- Jeżeli patrzeć na tendencje sondażowe... Jestem zbyt dobrego zdania o Polakach, by uważać, że przy takim stylu władzy pozwolą na drugą kadencję.

- Szanuje pan, ale uważa, że PiS nie powinni wybrać?

- Nie, skoro wybrali...

- Niech pan powie, że dobrze, że wybrali PiS!

- Nie! Ja szanuję te 37,5 proc. głosów, bo może nie jest to większość taka jak SLD lub PO kiedyś, ale wygrali wybory. I mają prawo do rządzenia Polską. Choć robią rzecz, za którą powinni odpowiedzieć przed Trybunałem Stanu i prokuratorem. Bo naród nie dał im prawa do łamania konstytucji.

- Myśli pan, że ludzie pamiętają, że PO nie dotrzymywała słowa?

- Część pamięta.

- A pan?

- Ja też pamiętam.

- I trudno by było panu na nich głosować?

- Gdybyśmy tak zawsze wszystko pamiętali, tobyśmy zwariowali. Dzięki temu jesteśmy normalni, że potrafimy zapominać.