"Super Express": - Piątkowe głosowanie nad projektami ustaw o związkach partnerskich, znacząca liczba posłów PO, głosująca przeciwko jakimkolwiek rozwiązaniom tej kwestii, w tym przeciwko projektowi własnej partii oraz postawa min. Gowina kwestionująca stanowisko premiera w tej sprawie pokazały, że PO trzeszczy w szwach?
Prof. Kazimierz Kik: - To wszystko pokazało, że jest w tej partii głębokie rozdarcie między jej skrzydłem konserwatywnym a liberalnym, które reprezentują odpowiednio Gowin i Tusk. Do pęknięcia jednak na razie nie dojdzie. Ani w interesie Gowina nie jest odchodzenie z PO, ani w interesie Tuska, żeby jego i podobnie do niego myślących wyrzucać z partii.
- Jakie interesy ich trzymają przy sobie?
- Po pierwsze, Tusk wie, że koalicja ma niewielką przewagę nad opozycją. Wyrzucenie choćby kilku posłów będzie oznaczało, że trzeba będzie szukać kolejnego koalicjanta w postaci SLD lub Ruchu Palikota, co poza trudnościami w osiągnięciu kompromisu zaowocuje utratą wizerunku. Po drugie, Gowin jest zbyt cenny jako ten, który przyciąga do PO przynajmniej część konserwatywnych wyborców.
- A Gowin?
- Nie istnieje bez Tuska. Potrzebuje premiera, żeby dojechać na jego plecach do następnych wyborów, przy których najpewniej dojdzie do jakichś podziałów w łonie PO.
- Tusk nie widzi zagrożenia w tym, że od PO może odwrócić się elektorat liberalny światopoglądowo, który wściekł się na rządzącą partię za odrzucenie związków partnerskich?
- Na pewno się z tym liczy. Póki jednak będzie to możliwe, będzie dowodził partią, która stoi w ogromnym rozkroku ideowym i miota się między liberalizmem obyczajowym a konserwatyzmem. Będzie starał się utrzymywać ten ewenement na skalę europejską w postaci formacji wielonurtowej w silnie spolaryzowanym społeczeństwie, bo to jednak jest jakimś antidotum na PiS. Nie wiem tylko, czy bierze pod uwagę, że takie ugrupowanie ma rację bytu tylko w spokojnych politycznie czasach. Jednak przy pogłębiających się podziałach politycznych PO w takiej formie będzie musiała przestać istnieć.
- To znaczy bez Gowina na prawym skrzydle?
- Dokładnie. Tusk jest inteligentnym politykiem i na pewno dostrzega, skąd wieje wiatr politycznych zmian. Widzi, że w całej Europie następuje zmierzch partii prawicowych i do głosu coraz częściej dochodzi mniej lub bardziej umiarkowana lewica. Dlatego PO, aby utrzymać się u władzy, będzie musiała dużo wyraźniej przejść na pozycje centrolewicowe, a to oznacza, że dla konserwatywnego skrzydła w PO nie będzie już miejsca. Ten proces zresztą już trwa, coraz częściej słuchając Tuska, da się dostrzec, że przesuwa się ku lewicującym postulatom. Jego piątkowe wystąpienie w sprawie związków partnerskich jest tego najlepszym dowodem.
- Dla Gowina i jego zauszników z PO zabraknie miejsca w polityce?
- Moim zdaniem może on odegrać rolę męża opatrznościowego polskiej prawicy. Jeśli Jarosław Kaczyński będzie słabł, to na jego miejscu może znaleźć się właśnie Gowin.
- Słabnący Kaczyński? Na prawicy nie do pomyślenia.
- Proszę jednak zwrócić uwagę, że zawiedziony rzeczywistością i odrzucony przez inne partie elektorat, który zapewnia wysokie poparcie PiS, może się w końcu do niego zniechęcić. Dostrzeże, że ta partia nie daje żadnej gwarancji realizacji postulatów tegoż elektoratu. Poza tym także ci ludzie stają się coraz bardziej racjonalni i emocjonalna retoryka PiS w końcu ich znudzi, a na to już czeka Gowin, który tych wyborców przejmie.
Prof. Kazimierz Kik
Politolog. Uniwersytet w Kielcach