Prof. Jonathan Walker, brytyjski historyk: Zachód świętował, ale Polacy mieli powody do smutku

2010-05-07 4:00

W rocznicę kapitulacji III Rzeszy i zakończenia wojny w Europie znaczenie tej daty specjalnie dla "Super Expressu" ocenia brytyjski historyk prof. Jonathan Walker

"Super Express": - 8 maja to istotna data w dziejach Europy. Na ile może tkwić w świadomości Brytyjczyków, którzy byli stroną wojny, ale nie mieli okupacji?

Prof. Jonathan Walker: - Do braku okupacji warto dodać też to, że Wielka Brytania jeszcze po kapitulacji Niemiec do 15 sierpnia znajdowała się w stanie wojny z Japonią. Brytyjczycy obie te daty traktują jako równie istotne, rozdzielając celebrowanie zwycięstwa nad oboma wrogami. W przeciwieństwie do Amerykanów, dla których najistotniejszą datą jest zwycięstwo nad Japonią.

Patrz też: Paweł Wołowski: Zachód czuje respekt przed interesami Rosji

- Pańscy rodacy w 1945 roku musieli jednak odbierać tę datę dość emocjonalnie...

- I tak odbierali. U ludzi dominowało poczucie olbrzymiej ulgi. Spontanicznie wylegli na ulice, przed pałacem Buckingham wiwatowali na cześć króla i królowej, którzy wyszli do nich w towarzystwie Churchilla. Było też wiele drobnych wydarzeń, które podkreślały zmianę. Np. koniec zaciemnienia czy pojawienie się prognozy pogody, która w czasie wojny była zakazana. Wielu miało jednak świadomość, w jak kiepskiej kondycji gospodarczej znalazł się kraj po wojnie. Obchodząc kolejne rocznice, mieszkańcy Królestwa widzieli dookoła kartki na żywność i ubrania. Z kosztów tego zwycięstwa zdawał sobie sprawę sam Churchill, który nadchodzące lata zapowiadał jako trudne. W lipcu, dwa miesiące po kapitulacji Niemiec, w Londynie doszło też do zmiany rządu. Z punktu widzenia Brytyjczyków przejęcie władzy przez Partię Pracy i odejście premiera Churchilla było olbrzymim wydarzeniem. W znacznym stopniu przyćmiło wiele innych, nawet tak kluczowych jak 8 maja. U wielu ludzi pojawiła się też świadomość, że koniec wojny bynajmniej nie musi oznaczać permanentnego pokoju. Zaczęło do nich docierać, czym jest komunizm i co dzieje się w Europie Wschodniej…

- Na ile powszechna mogła być w latach 40. na Zachodzie świadomość tego, że 8 maja dla Polaków czy Czechów nie musi być tak wesołym świętem? Że może oznaczać kolejną okupację?

- Rok po zakończeniu wojny na paradę zwycięstwa w Londynie nie zaproszono Polaków. Pominięto was jako jedynych przedstawicieli aliantów. I pojawiło się zgorzknienie, a nawet poczucie winy. W wielu grupach społecznych, nie tylko związanych z opozycją, ale także z mediami. Przebąkiwano nawet o opuszczeniu Polski. Zwykli Brytyjczycy na co dzień znali wielu polskich żołnierzy, którzy po wojnie zostali na emigracji. I docierała do nich świadomość, dlaczego nie wracają do Polski.


- Niemcy podpisały kapitulację przed aliantami 7 maja rękami Alfreda Jodla. Dlaczego Stalinowi tak zależało na ponownym podpisaniu tego dokumentu 8 maja?

- Stalin nalegał, żeby dokument ratyfikowano w Berlinie nawet 9 maja. Stąd Rosjanie i Europa Wschodnia obchodzili swój Dzień Zwycięstwa dzień później niż reszta kontynentu. Powodem tych nacisków była chęć wyraźnego podkreślenia przez Stalina swojej roli w tym zwycięstwie, odciśnięcia na nim swojego znaku. Kilka miesięcy wcześniej zmarł Roosevelt, Churchill musiał się martwić wyborami i zapowiadaną przez wielu porażką. Stalin zdecydował, że to dobry moment na pewną próbę sił. Postawienie na swoim i przekonanie się, czy ustąpią. Ustąpili.

Patrz też: Debata o stosunkach polsko-rosyjskich: Dialog Moskwy z Warszawą musi trwać

- Ustąpili nie tylko jemu. Ciekawostką związaną z 8 maja jest to, że Wielka Brytania, USA i Rosja długi czas nie zgadzały się na to, by po stronie przyjmujących kapitulację III Rzeszy znalazła się Francja. Feldmarszałek Keitel na widok francuskiej delegacji miał drwić, że powinni podpisać się po jego stronie wraz z Niemcami.

- Rzeczywiście wcześniejszą kapitulację 7 maja Francuzi podpisali jedynie jako świadkowie. I 8 maja wysłannik generała de Gaulle'a musiał odegrać wielkie przedstawienie, żeby zmusić aliantów do tego, żeby Francja przyjmowała kapitulację Niemiec. Generał Tassigny miał nawet grozić popełnieniem samobójstwa, opóźniał podpisanie dokumentu… Tłem była oczywiście przeszłość Francji związana z kolaboracją rządu Vichy z Hitlerem. Wielu polityków i wojskowych po stronie aliantów zdecydowanie sprzeciwiało się temu, żeby podpisy Francuzów widniały po stronie zwycięzców wojny. Uważali, że należy ukarać ich słabość, a nawet współpracę. Sami Francuzi do dziś nie lubią mówić o tamtym okresie swoich dziejów.

- Ostatecznie jednak to nie Polska, ale Francja znalazła się w elitarnej grupie przyjmującej kapitulację Niemiec. Podpis jej generała pod tym aktem miał wpływ na późniejsze losy Europy. Bez niego nie byłoby strefy okupacyjnej ani francuskiego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ…

- Francja wyszła z tej wojny zdecydowanie zwycięsko, nawet pomimo kiepskich stosunków między generałem de Gaulle'em a pozostałymi przywódcami mocarstw. Zastanawiali się nawet, czy jest sens dopuszczać do sytuacji, w której Francuzi jako pierwsi wkroczą do Paryża. To, w jaki sposób Francuzom udało się uzyskać pozycję równą zwycięskim mocarstwom, wciąż w dużej mierze pozostaje tajemnicą i powinno być przedmiotem badań historycznych.

Prof. Jonathan Walker

Brytyjski historyk, członek Brytyjskiej Komisji Badania Historii Wojskowej, autor programów popularyzujących historię w BBC