"Super Express": - Monika Jaruzelska, córka generała Wojciecha Jaruzelskiego zapowiedziała start w wyborach samorządowych pod sztandarem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ta deklaracja wzmocni czy raczej osłabi SLD i co to oznacza dla PiS i PO?
Prof. Jarosław Flis: - Monika Jaruzelska jest znaną osobą w przestrzeni medialnej, więc w tym sensie, jak każdy start znanej osoby dotąd nieprowadzącej działalności politycznej, może być dla formacji atutem. Partie z tego często korzystają. Z drugiej jednak strony akurat dla SLD to, że Monika Jaruzelska jest córką generała, może paradoksalnie stanowić poważne obciążenie.
- Dlaczego? Przecież SLD od lat lansuje się jako partia grająca na pewnym sentymencie do PRL.
- I właśnie na tym polega problem tej partii. Sojusz Lewicy Demokratycznej odbierany jest jako ugrupowanie beneficjentów dawnego systemu, którym w III RP się powiodło. Nie jest przypadkiem, że gdy przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r. CBOS robił sondaże na temat sytuacji materialnej wyborców poszczególnych ugrupowań, wśród sympatyków Zjednoczonej Lewicy - koalicji, w skład której wchodziło SLD - nie było w ogóle osób, które swoją sytuację określałyby jako złą. A osoby takie były wśród badanych deklarujących poparcie dla PiS, PO czy nawet Nowoczesnej. To rzecz mocno zastanawiająca w przypadku formacji lewicowej, mającej z założenia reprezentować uboższą część społeczeństwa. Sojusz jest dziś formacją nie lewicową, ale ugrupowaniem postkomunistycznego establishmentu. I start pani Jaruzelskiej w ten opis się wpisuje.
- Elektorat peerelowski to jednak nie tylko byli żołnierze czy milicjanci, ale też ich rodziny. Ostatnio nawet uaktywniła się Maria Kiszczak. Zapowiedziała, że więcej nie zagłosuje na PiS.
- Żony i córki generałów nie decydują o wygraniu wyborów. Natomiast oczywiście - elektorat byłych wojskowych i ich rodzin jest tym, o co partia powinna dbać. Jednak im bardziej lewica skupiać się będzie wyłącznie na sentymencie do PRL, tym bardziej będzie tracić. Musi zaprezentować wyborcom coś innego. I tu jest pytanie, na ile to partia grająca na sentymencie do Polski Ludowej i sympatii do Jaruzelskiego, a na ile lewica mogąca wyjść poza ten elektorat, czy w czymś jeszcze jest wiarygodna. Bez wątpienia SLD z udziałem Moniki Jaruzelskiej to tylko wzmocnienie przekazu, że Sojusz to ugrupowanie sympatii do PRL.
- Ale Monika Jaruzelska deklaruje przy okazji, że zamierza wystąpić "w obronie oficerów, których może objąć ustawa degradacyjna". W stolicy są silne ruchy miejskie, które sprzeciwiały się dekomunizacji ulic, likwidacji postsowieckich pomników. Przypominają mit odbudowy stolicy. Pytanie, czy ten elektorat może Monika Jaruzelska dla lewicy zdobyć, i czyim odbędzie się to kosztem?
- Warszawa będzie na pewno ciekawym polem walki politycznej, także w wymiarze symbolicznym. Elektorat, dla którego degradacje generałów czy kwestie historyczne są bardzo istotne, jest stosunkowo wąski. Oczywiście o niewielkie elektoraty trzeba dbać, jednak niejako dodatkowo. Najważniejsze jest poszerzenie tej grupy. Mówiąc obrazowo - sentyment do PRL może być dla SLD symboliczną wisienką na torcie. Problem w tym, że lewica nie ma wcale tortu. I nie widać na razie, by miała możliwość go upiec.
ZOBACZ TAKŻE: Tak mieszka Monika Jaruzelska [ZDJĘCIA]