– Są jednak głosy, że rząd w ten sposób wytrąca argumenty Związkowi Nauczycielstwa Polskiego i Sławomirowi Broniarzowi, bo teraz związkowcy nie bardzo będą mogli protestować.
– To, co rząd osiągnie tym rozwiązaniem – jeśli rzecz jasna te doniesienia się potwierdzą – to dodanie sporu z samorządowcami do ostrego sporu z nauczycielami. To będzie jedyny skutek.
– Są głosy, że jeśli w perspektywie podwyżek nauczyciele rozpoczęliby jednak strajk w czasie egzaminów, opinia publiczna mogłaby stanąć przeciwko nim… Przecież by dostali...
– Po pierwsze, gdy protestują jakieś grupy społeczne, bardzo rzadko zdarza się, by opinia publiczna wyraźnie stanęła przeciwko nim. W przypadku nauczycieli będzie podobnie. Rządowi naprawdę ciężko będzie wytłumaczyć, że w budżecie są pieniądze na trzynaste emerytury, a więc świadczenia dużo większej grupy społecznej, a dla nauczycieli nie ma. Że trzeba mniej, przez trzy lata i to z puli samorządów. W działaniach PiS widzę bardzo niebezpieczne dla władzy zjawisko.
– Jakie?
– Jest upojenie się władzą i własną popularnością. A upojenie władzą polega na tym, że bagatelizuje się realne problemy, jednocześnie wyolbrzymiając możliwość ich rozwiązania. Taki proces zachodzi też w mózgu alkoholika. W maju, a następnie jesienią, może przyjść bardzo bolesna lekcja. Działania partii rządzącej bardzo przypominają nieskoordyowane ruchy Bronisława Komorowskiego w 2015 roku. Ówczesny prezydent najpierw był pewien wygranej, miał przegrać wyłącznie w przypadku „przejechania na pasach po pijanemu niepełnosprawnej zakonnicy w ciąży”. A gdy zobaczył, że Andrzej Duda depcze mu po piętach, podjął szereg nerwowych ruchów, przez które przegrał. PiS widząc zagrożenie ze strony konkurencji również podjął nerwowe ruchy. Tak postrzegam obietnice socjalne, 500 plus na pierwsze dziecko, czy wspomniana 13 emerytura.
– A jednak wielu odebrało to jako polityczny nokaut opozycji…
– Początkowo tak się wydawało, bo zapowiedzi te wprawiły opozycję w konsternację. Ale ta konsternacja to nie jest dowód doskonałości propozycji PiS, ale słabości opozycji. Zaraz zaczęła się krytyka tych rozwiązań również ze strony środowisk niekoniecznie partii rządzącej nieprzychylnych. Pojawił się problem strajku nauczycieli, który PiS chce teraz rozwiązywać w sposób, który wygeneruje nowe konflikty. A nigdzie na świecie wyborcy nie oczekują od rządzących generowania nowych sporów, tylko rozwiązania istniejących. Dlatego PiS może wybory przegrać, choć nic nie jest przesądzone, bo siły w tej stawce są wyrównane.