– To znaczy?
– W każdym z tych obozów jest grupa, która chce jeszcze swój przekaz radykalizować, wykorzystać w jakiś sposób tę tragedię do swoich celów. Jako jeszcze jeden bardzo ciężki argument do okładania przeciwników. I w każdym obozie jest grupa chcąca przekaz łagodzić, zdecydowanie bardziej umiarkowana. Szczególnie widać to w przypadku obozu rządzącego. Gdzie z jednej strony mamy działania rządu, np. wysłanie samolotu po rodzinę Pawła Adamowicza, wezwania do pojednania, z drugiej działania Jacka Kurskiego, czy nieobecność polityków Prawa i Sprawiedliwości na minucie ciszy w Sejmie. To są rzeczy, które z punktu widzenia wahającego się wyborcy są bardzo obciążające. To wyrazy najgorszego rodzaju małostkowości. Pytanie jak w każdym z obozów ułoży się równowaga między każdym z obozów – umiarkowanym i prącym do jeszcze mocniejszego konfliktu.
– Załóżmy, że któraś ze stron pójdzie w kierunku tego ostrzejszego konfliktu, może na tym wygrać, czy raczej straci?
– Wiadomo, że to sytuacja niezwykle ryzykowna. Takie przegrzanie sporu spowodowałoby niesmak wśród wielu wyborców. Jeżeli jedna strona zostanie wyprowadzona z równowagi, a druga zachowa spokój, to wygra ta druga. Widać jednak, że pomimo tych wezwań do spokoju, jego zachowanie jest w wielu przypadkach bardzo trudne. Pytanie, na jakim się odbywa poziomie. Czy to jest na poziomie tzw. etatowych harcowników, czyli partyjnych radykałów, czy liderów formacji. Działania takie jak nieobecność prezesa partii rządzącej na uczczeniu Pawła Adamowicza w Sejmie będzie miało skutki dużo większe niż działania harcowników, posłów tylnego rzędu, czy publicystów. Utrata panowania nad sobą po stronie liderów zawsze jest bardziej obciążające niż to, że jakiś poseł coś chlapnie.
– Czy na dystansowaniu się od tego sporu nie jest w stanie zyskać jakaś trzecia siła, która po prostu odetnie się od radykalnych przekazów?
– Na pewno. Przykładem jest tu działanie lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Zamiast krytykować PiS jako całość i potępiać partię rządzącą w czambuł, zaatakował konkretnie prezesa TVP. To na pewno lepsze i dla załagodzenia sporu i na ustawieniu się poza główną linią tego ostrego sporu. Duże wrażenie zrobiła na mnie analiza Dominiki Wielowieyskiej, która przypomniała wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego po zabójstwie Marka Rosiaka w Łodzi. Był to tekst skierowany do czytelników „Wyborczej” na zasadzie „nie idźmy tą drogą, nie wchodźmy w oskarżenia”. Takie głosy wypośrodkowujące stoją w kontrze do jeszcze większej eskalacji toczącego się w Polsce konfliktu.
Rozmawiał Przemysław Harczuk