"Super Express": - Bardzo ostry spadek poparcia dla premiera, rządu i PO to coś poważnego czy chwilowe osłabienie?
Prof. Ireneusz Krzemiński: - To poważna sytuacja. Załamanie się sposobu komunikowania rządu i premiera ze społeczeństwem jest dość dramatyczne. Ma to dwie strony. Protesty wokół ACTA były dla mnie zaskakujące. Dla mnie to pół biedy. Były jednak równie zaskakujące dla rządu. Nie tylko dlatego, że rząd spoczął na laurach - choć to akurat jest prawda. Także dlatego, że ustalenia ACTA nie były aż tak dramatyczne, by uzasadniały skalę protestu.
- Wielu młodych odebrało je jako próbę zabrania im tego obszaru wolności, który postrzegają może nawet jako najważniejszy...
- Tak, ale te zarzuty urosły niemal do zamachu rządu na demokrację i wolności obywatelskie! Protesty były bardzo emocjonalne, oskarżycielskie. I współtworzyły pewną atmosferę, którą pamiętam z lat 80. Kiedy ówczesne państwo negowano jako obce. Na które nie ma się wpływu. To odrzucenie państwa obserwowałem podczas transmisji uroczystości 11 listopada w TV Trwam. Ani razu nie padło nazwisko prezydenta Komorowskiego, w końcu głównego aktora tych obchodów...
- TV Trwam to jednak pewna nisza...
- Tak, ale to pokazuje schemat odrzucenia państwa przez część publiczności. Przy protestach w sprawie ACTA ta nuta negowania zabrzmiała ponownie. Wśród młodych. I to powinno nas niepokoić. Od pewnego czasu, co jest zasługą nie tylko PO, ale poziomu debaty politycznej, lekceważono dyskusję ze społeczeństwem. Premiera i rządu trudno tu bronić. Zaniedbali informowanie obywateli, co i dlaczego planują.
- Skąd takie zaniedbanie u ekipy, która przez wszystkich była chwalona za PR?
- To zaczęło się na długo przed ustawą o lekach refundowanych, przed ACTA. Przypomnijmy sobie początek kampanii wyborczej PO. Wielki komitet wyborczy, który prowadził przecież tamtą kampanię ku klęsce.
- Zabrakło w duecie z Tuskiem Grzegorza Schetyny w rządzie i władzach PO i wszystko zaczęło się rozłazić?
- Nie wiązałbym tego z jedną osobą. W PO od dawna była tendencja podporządkowania wszystkiego wystąpieniom premiera. Do pewnego momentu była to wojna z PiS i starcia Tuska z braćmi Kaczyńskimi. Teraz sytuacja się dramatycznie zmieniła. Przestało już chodzić o to, kto komu lepiej da w dziób. Dziś chodzi o bardzo ważne sprawy, które przekładają się na życie obywateli. Rząd nie może funkcjonować w oczekiwaniu na premiera, który przyjdzie i sam załatwi, weźmie odpowiedzialność.
- Sam Donald Tusk do tego doprowadził...
- To prawda. Platforma stała się partią, w której nie ma już wybitnych osobowości, nie ma służb, które dbałyby o różne rzeczy. Do tego te zmiany zdania premiera... Błędem było pierwsze wystąpienie, w którym jest twardy i traktuje protestującą młodzież jak tatuś, który wie lepiej. Błędem było niespodziewane złagodzenie linii.
- Mówi pan o konkretnych sprawach. To m.in. reforma emerytalna. Spodziewałem się tąpnięcia rządu i PO w sondażach dopiero wtedy, gdy będzie o niej głośno.
- I ten szok dopiero rząd czeka. Jesteśmy przed najważniejszymi i dotykającymi wszystkich zmianami. Premier ma w tej debacie rzeczowe i przekonujące argumenty do przeprowadzenia zmian. Tyle że mogą one paść wtedy, gdy będzie to z góry odrzucane, na fali niechęci do PO, rządu i premiera.
Prof. Ireneusz Krzemiński
Socjolog, Uniwersytet Warszawski