Prof. Herta Däubler-Gmelin: Umowa UE-USA zaszkodzi Polsce bardziej niż Niemcom

2015-06-15 4:00

Prof. Herta Däubler-Gmelin w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Unia Europejska i USA negocjują od 2013 roku porozumienie handlowe. Znane jest jako Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), ale tak naprawdę zupełnie nieznane obywatelom. Poza garstką dziennikarzy i intelektualistów nie budzi w Polsce większych emocji. Polityczne elity bez głębszej refleksji zgadzają się na TTIP i kropka.

Prof. Herta Däubler-Gmelin: - TTIP wielu wydaje się zwykłą umową o wolnym handlu. To jednak coś o wiele poważniejszego, ze względu na skomplikowany charakter tej umowy. Bez pomocy wyspecjalizowanych prawników niewielu jest w stanie zrozumieć, co próbuje się w TTIP zawrzeć.

- Większość negocjowanych zapisów objęta jest tajemnicą i opinia publiczna nie ma do nich dostępu. To, co jest dostępne, jest tak nudne, że nawet dobra wola nie wystarczy, żeby przez to przebrnąć.

- Rzeczywiście, nudne i skomplikowane. I odnoszę wrażenie, że celowo takie jest, żeby normalni ludzie nie mogli zdać sobie sprawy z tego, co się za TTIP kryje.

- A co się kryje? I dlaczego jest o tej umowie tak cicho?

- W normalnych umowach o wolnym handlu chodzi głównie o zakończenie kontroli granicznej, ceł i całej tej biurokracji. TTIP wykracza daleko poza te kwestie. Wprowadzenie tej umowy w życie będzie oznaczać, że regulacje prawne dotyczące np. rynku pracy, służby zdrowia czy standardów dotyczących żywności będą niemożliwe na poziomie krajowym. I to nawet w momencie, kiedy obywatele poszczególnych krajów będą jakieś rozwiązania gorąco popierać. Dlatego ci, którzy śledzą prace nad TTIP, są tak wściekli. W Niemczech dużo się na ten temat mówi i im ludzie więcej na temat tej umowy wiedzą, tym bardziej są jej przeciwni.

- Właśnie, pojawiły się zarzuty, że TTIP po prostu ograniczy demokrację, a obywatele stracą kontrolę nad własnym państwem.

- Dokładnie. Wspomniał pan o atmosferze tajemnicy wokół TTIP. Komisja Europejska nie informuje o swoich negocjacjach, co w wypadku tak ważnej i daleko idącej umowy jest niedopuszczalne. Sama idea TTIP opiera się na tym, żeby wykluczyć obywateli i wybierane przez nich w demokratycznych wyborach parlamenty krajowe z procesów decyzyjnych i wzmocnić rolę lobbystów opłacanych przez wielkie korporacje.

- W TTIP ma podobno być zapisany mechanizm arbitrażu znany jako ISDS. Pozwoli on wielkim korporacjom oprotestować prawo tworzone przez parlamenty krajowe. I wymusi preferowane przez te firmy rozwiązania.

- Niestety tak. Ten arbitraż może ograniczać państwa w tworzeniu polityki działającej na korzyść obywateli. W tym przypadku chodzi o kreowanie polityki zdrowotnej. Idea stworzenia prywatnych sądów arbitrażowych w Waszyngtonie polegała na tym, żeby zabezpieczyć interesy inwestorów w krajach, w których wymiar sprawiedliwości nie działa lub nie jest niezależny. Dotyczyło to głównie krajów Trzeciego Świata. Przecież w przypadku Polski, Niemiec i innych krajów UE to nie ma sensu. Jesteśmy krajami prawa. Tyle że jest to dużo bardziej wygodne dla korporacji.

- Dlaczego?

- Weźmy np. kwestie podatków. Powiedzmy, że polski rząd chciałby podnieść podatki dla firm, co popierają wyborcy. Międzynarodowe korporacje mogą to uznać za działanie na szkodę ich interesów i pójść z tym do sądu arbitrażowego. I tam bez większych problemów wygrać. To samo może dotyczyć zmiany prawa pracy na korzyść pracowników albo przepisów chroniących środowisko. Przecież to czyste szaleństwo.

- O ile wiem, w sądach arbitrażowych zasiadają prawnicy, którzy raz rozstrzygają spory między korporacjami a państwami, a potem reprezentują interesy wielkiego biznesu przed sądem.

- Tak, to prawda. Przecież nie tak wygląda idea praworządności. Poza tym taki mechanizm jest zupełnie niepotrzebny. Unia ma swój Trybunał Sprawiedliwości, a USA Sąd Najwyższy. Przecież to one mogą rozstrzygać spory.

- Tyle że one niekoniecznie muszą rozstrzygać to na rękę wielkich korporacji. Zdarza się, że zwykły obywatel wygra z potężnym państwem przed Trybunałem. I korporacje wolą zabezpieczyć swoje interesy w sądach arbitrażowych. W ramach mechanizmu ISDS państwa najczęściej przegrywają z korporacjami...

- Przegrywają. Moje oburzenie budzi to, że jest to mechanizm szkodliwy dla demokracji także dlatego, że wniesienie skargi jest tu bardzo kosztowne. Małych i średnich firm, w przeciwieństwie do wielkich korporacji, nigdy nie będzie na to stać. Co to ma wspólnego z wolnym rynkiem?

- Jest też czynnik ekonomiczny. Zwolennicy TTIP w Polsce mówią, że dzięki tej umowie polskie firmy będą mogły zdobywać amerykański rynek. Nie wiem, czy polska gospodarka jest na tyle konkurencyjna, żeby rywalizować z amerykańską... Obawiam się, że nie tylko nie zdobędziemy rynku USA, ale jeszcze rodzime firmy stracą szansę na rozwój po ekspansji firm ze Stanów.

- I choćby z tego względu jako obywatelka Polski byłabym przeciwko TTIP jeszcze bardziej, niż jestem jako obywatelka Niemiec. Co prawda w Niemczech mamy silne firmy, które są w stanie konkurować z amerykańskimi jak równy z równym. Obawiamy się jednak tego, że wraz z TTIP wiele usług publicznych może zostać sprywatyzowanych. Nikt tego nie chce oprócz zwolenników neoliberalizmu. Dla Polski umowa z USA jest jeszcze bardziej niebezpieczna. Nie tylko grozi wam prywatyzacja usług publicznych, ale także zdominowanie gospodarki przez amerykański kapitał.

- Kiedy Meksyk dołączył w 1994 roku do Północnoamerykańskej Strefy Wolnego Handlu (NAFTA), obiecywano to samo, co dziś Polsce. Nie spotkałem się z opinią, że NAFTA zakończyła się ekspansją firm meksykańskich w USA. Zadziałało to w drugą stronę...

- To bardzo dobry przykład. Popatrzmy na statystyki. Wynika z nich, że Meksyk nic poza napływem amerykańskich firm i zatrzymaniem rozwoju rodzimych przedsiębiorstw na NAFTA nie zyskał. Zresztą po drugiej stronie granicy także ta umowa nie przyniosła obiecywanych efektów. Podobnie może być z TTIP.

- W Polsce narasta bunt przeciwko deregulacjom rynku pracy. Przeciwko dominacji umów śmieciowych, obniżaniu standardów ochrony pracowników, brakowi jakiejkolwiek stabilizacji dla coraz większej grupy Polaków. Jak może wpłynąć na to TTIP?

- Międzynarodowa Organizacja Pracy uzgodniła 10 kluczowych konwencji na temat standardów rynku pracy. Niemcy ratyfikowały wszystkie. Podejrzewam, że Polska większość z nich także ratyfikowała. Stany Zjednoczone zaledwie dwie! Zawarcie umowy TTIP oznaczać będzie więc obniżenie standardów rynku pracy w Unii Europejskiej. Po to, by dostosować się do konkurencji ze strony firm amerykańskich. To wielkie zagrożenie, o którym mało kto w Europie mówi.

Prof. Herta Däubler-Gmelin była gościem konferencji na temat TTIP organizowanej przez Fundację im. Friedricha Eberta i Fundację Centrum im. Ignacego Daszyńskiego

Zobacz: Tomasz Walczak: Bieda, aż piszczy