"Super Express": - Wybory do Parlamentu Europejskiego to już historia. Wszystkie partie potraktowały je jako rozgrzewkę przed przyszłorocznym starciem o miejsca w polskim parlamencie oraz możliwość przejęcia lub utrzymania władzy. Co z tych wyborów wynika?
Prof. Henryk Domański: - Jeśli chodzi o przyszłoroczne wybory parlamentarne, to w kontekście walki o Parlament Europejski rysuje się perspektywa tego, że PiS będzie musiało wejść w jakiś alians, żeby przekroczyć pułap poparcia, który wydaje się w tym momencie dla niego szklanym sufitem. Wygląda na to, że będzie się starał zgarnąć partie prawicowe, w szczególności Solidarną Polskę, być może metodą wyciągania poszczególnych posłów. Kto wie, czy Zbigniew Ziobro ostatecznie nie zdecyduje się ukorzyć i powrócić na łono partii Jarosława Kaczyńskiego. To jest w interesie obu panów.
- Ziobro odebrał bolesną lekcję?
- Wydaje się, że przekonał się, iż Solidarna Polska jako samodzielna formacja nie ma żadnych szans. Kaczyński zaś musi myśleć o tym, że w wyborach parlamentarnych będzie musiał wygrać z Platformą ogromną przewagą, żeby móc myśleć o samodzielnych rządach. Potrzeba mu każdego procenta poparcia.
Przeczytaj: Janusz Morwin-Mikke będzie rozrabiał w Brukseli tylko przez 1,5 roku?
- Platforma może powiedzieć o sobie, że odniosła w tych wyborach sukces? Choć wygrała, w porównaniu z poprzednimi wyborami do PE straciła kilka mandatów.
- Myślę, że wynik wyborów politycy PO będą interpretować na swoją korzyść. Będą starali się przekonać, że mimo wielu miesięcy notowania strat w sondażach, w tym jedynym ważnym sondażu, czyli wyborach, nadal liczy się w walce o zwycięstwo i ma równorzędną pozycję w poparciu elektoratu i to mimo siedmiu lat u władzy. Tusk z pełnym przekonaniem będzie mówić o sukcesie.
- Pana zdaniem klincz między PO i PiS po raz kolejny się utrwalił?
- O ile "klincz" jest adekwatnym określeniem. Mam co do tego pewne wątpliwości. Mamy po prostu dwie dominujące partie, co samo w sobie nie jest sytuacją niecodzienną. Dla systemu politycznego lepsze są dwie dominujące partie niż dziesięć słabych. Niezdrowe jest to, że w Polsce nie ma mocnej lewicy, co te wybory tylko potwierdziły.
- A co Korwin-Mikkem - wielkim zwycięzcą tych wyborów? Nie jest w końcu łatwo partiom spoza parlamentu przekroczyć próg wyborczy.
- Nie sądzę, żeby Nowa Prawica JKM powtórzyła ten sukces w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Na Korwina głosowali bowiem przede wszystkim eurosceptycy. A eurosceptycyzm nie będzie tematem tych wyborów. Myślę zresztą, że ludzie, którzy w tych wyborach głosowali na Korwina, robili to z mniejszą odpowiedzialnością niż będą to robić w przyszłym roku. Parlament Europejski traktują jako coś mniej ważnego, a to, że JKM tam pójdzie, nie będzie miało większego znaczenia.