"Super Express": - W Stanach Zjednoczonych weszła w życie ustawa 447, która ma pomóc Żydom odzyskać zrabowany w czasie II wojny światowej majątek. Co ta ustawa oznacza dla Polski?
Antoni Dudek: - Na razie nic. Natomiast docelowo będzie to wykorzystywane jako element nacisku na Polskę. I powiem tak - moim zdaniem dobrze. Bo jest najwyższa pora, by uregulować kwestie własności. Po tylu latach od upadku rządów komunistycznych Polska jest jedynym krajem w regionie, który ustawy reprywatyzacyjnej nie uchwalił. Podzielam też jednak pogląd ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza, który stwierdził, że wszyscy muszą być równi wobec prawa. A więc by nie było tak, że jakieś sprawy będą dotyczyć jedynie obywateli pochodzenia żydowskiego.
- Czyli?
- Ustawa reprywatyzacyjna musi dotyczyć wszystkich spadkobierców, niezależnie od ich pochodzenia. W moim przekonaniu ta ustawa powinna być uchwalona jak najszybciej. Jednak - co powinno być także wpisane do konstytucji - powinna obejmować wyłącznie rzeczywistych spadkobierców. A więc dzieci, wnuki, prawnuki przedwojennych właścicieli. Nie powinny być rozpatrywane roszczenia organizacji, w tym wypadku żydowskich, które będą domagać się roszczeń w imieniu fizycznych spadkobierców. To jest nie do przyjęcia. Tworzyłoby furtkę do najdziwniejszych roszczeń. To powinna być fundamentalna zasada - jeżeli pojawi się potomek, który przedstawi dowód, że jego babcia posiadała nieruchomości na terenie Polski, to oczywiście należy mu się zadośćuczynienie - osobną sprawą jest tego zadośćuczynienia wysokość. Ale ono powinno nastąpić.
- Projekt ustawy reprywatyzacyjnej pojawił się już pod koniec lat 90...
- Owszem. I to, że ustawę tę zawetował ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski było fatalnym błędem. Gdybyśmy wtedy uruchomili procedurę zwrotową, to Rzeczpospolita by nie zbankrutowała. Myślę, że zdecydowana większość zwrotów zostałaby uregulowana, bo przecież ustawa zakładała, że roszczenia trzeba zgłosić w ciągu pierwszych dwóch lat obowiązywania ustawy. Gdyby wtedy to zrobiono, to problem mielibyśmy z głowy. I to ogromny wstyd dla Polski, że nie dokonano reprywatyzacji, a ustawa o zwrocie majątków uchwalona jest przez amerykański senat. Gdybyśmy zrobili to, co wcześniej zrobili Węgrzy, Rumuni, Bułgarzy, Czesi, amerykański senat nie miałby powodu, by się tym zajmować.
- W okresie PRL była już umowa między rządem PRL a USA, że część roszczeń przejmują Amerykanie. Jakie ma to znaczenie?
- Tak, a premier mówi, że państwo polskie w latach 60. nie istniało. To, co opowiada Morawiecki, to jakieś kuriozum. Oczywiście Polska nie była suwerennym państwem. Jednak PRL jako podmiot była uznawana na arenie międzynarodowej niemal przez wszystkie państwa. W latach 50. Stolica Apostolska jako ostatnia wycofała poparcie dla rządu londyńskiego. Trzeba pamiętać, że po PRL odziedziczyliśmy choćby zobowiązania finansowe, długi Gierka spłacaliśmy jeszcze w latach 90. A przechodząc do meritum: Jeśli pewne rzeczy zostały już uregulowane, to nie mogą być zwracane po raz drugi. Przykładem jest słynna działka przy Pałacu Kultury, gdzie w sposób skandaliczny zwrócono handlarzom roszczeń nieruchomość, która wcześniej została już przez "nieistniejące" państwo polskie oddana obywatelowi Danii. To oczywiste, że te roszczenia, które zostały już zrealizowane, nie powinny być zwracane, i to też powinno być zapisane w ustawie reprywatyzacyjnej.
Zobacz także: Dramatyczny apel protestującej matki: Kaczyński! Chociaż raz przewiń moje dziecko!