"Super Express": - Co się stało, że to Andrzej Duda został prezydentem?
Prof. Antoni Dudek: - Złożyło się na to kilka rzeczy. W pierwszej kolejności jednak rozczarowanie Bronisławem Komorowskim - osiem lat rządów PO, z którą był utożsamiany i jego pięć lat na stanowisku prezydenta.
- Nie jest tak, że zaważyło tu przede wszystkim rozczarowanie PO, a Bronisław Komorowski po prostu stał się przypadkową pierwszą ofiarą zmierzchu władzy tej partii?
- PO na pewno mu ciążyła, ale moim zdaniem mimo to nie przegrałby tych wyborów, gdyby nie to, jak zabiegał o poparcie po pierwszej turze. Popełnił wtedy wiele błędów, które się na nim zemściły. Była to i sprawa referendum ws. zmian w konstytucji, i nieszczęsne spacery po Warszawie, które były zupełnie nieprzygotowane, i sprawa wieku emerytalnego, którą zgłosił tuż przed zakończeniem kampanii wyborczej, a która obrażała wręcz inteligencję jego wyborców. Jeżeli przez całą kampanię bronił podniesienia wieku emerytalnego, a trzy dni przed II turą zmienił zdanie, to okazało się, że traktuje tę sprawę koniunkturalnie.
- Komorowski przegrał te wybory, a nie Duda je wygrał?
- Oczywiście, swoje zrobiła udana kampania Andrzeja Dudy. Udało mu się między I a II turą pozyskać wyborców, którzy od PiS trzymali się z daleka. To wystarczyło, by przeważyć szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
- Czy te wybory nie pokazują, że w polityce idzie nowe. Strach przed PiS, który dawał zwycięstwa PO w kolejnych wyborach, przestał już być paliwem politycznym, które przesądza o wygranej.
- To też. Ale fakt, że polska polityka zaczyna się radykalnie zmieniać, pokazała już I tura wyborów prezydenckich. Chodzi oczywiście o wynik Pawła Kukiza. To absolutna nowość w polskiej polityce od lat. Jest on często porównywany z Ruchem Palikota, ale Kukiz i formujące się wokół niego środowisko mogą odegrać nieporównywalnie większą rolę niż Palikot. Ten nie był potrzebny do stworzenia większości rządowej, a tymczasem może się okazać, że po jesiennych wyborach nie da się stworzyć rządu.
- Co nam o tej zmianie mówią wyniki II tury?
- W naszym wadliwym systemie ustrojowym premier trzyma kierownicę, a prezydent hamulec. Zawarta w konstytucji kohabitacja często jest bardzo wadliwa. To, że wyborcy przekazali urząd prezydenta PiS i dali mu w ten sposób do ręki hamulec, będzie oznaczać, że teraz łatwiej będzie partii Jarosława Kaczyńskiego o przejęcie także kierownicy. Zwycięstwo w wyborach prezydenckich nie daje co prawda PiS gwarancji zwycięstwa w jesiennych wyborach parlamentarnych, ale daje mu spory bonus. Część wyborców będzie sobie bowiem zdawała sprawę z tego, że stawiając na PO, stawia na powtórkę z gorszących i niekończących się konfliktów między dużym a małym pałacem. Jeśli chce się tego uniknąć, trzeba dać władzę PiS. Tak może myśleć całkiem sporo Polaków.
- Te wybory uruchamiają wiele ciekawych procesów...
- Tak, są największą zmianą na scenie politycznej od dekady. Otwiera się teraz wiele niewiadomych, które będą się rozstrzygać jesienią.
Zobacz też: WYBORY PREZYDENCKIE Tomasz Walczak: Czy Andrzej Duda udźwignie ciężar oczekiwań?