"Super Express": - Przy okazji zachodnich artykułów wspominających Władysława Bartoszewskiego można przeczytać wiele krzywdzących stereotypów na temat naszego kraju i jego odpowiedzialności za los Żydów. To Zachód ma problem, że nie rozumie polskiej historii, czy my, że nie potrafimy pogodzić się z czarnymi kartami naszych dziejów?
Prof. Antoni Dudek: - Istnieją oba te problemy. Istnieje w Polsce nurt "heroiczny", który z góry wyklucza wszelkie czarne karty naszej historii. Trzeba tu powiedzieć jasno, że nie ma takich narodów w dziejach świata, które by ich nie miały. W naszych reakcjach na różne publikacje brakuje trochę zdrowego rozsądku. Musimy walczyć ze szkalowaniem Polaków na świecie, ale nie oznacza to, że wszystkie zarzuty pod naszym adresem są z gruntu nieprawdziwe. Niektóre niestety są. Musimy jednak odróżniać te oparte na wiedzy historycznej od tych, które wynikają z ignorancji.
- Ten brak zdrowego rozsądku nie wynika z faktu, że chcielibyśmy, by więcej mówiło się tu o pięknych kartach naszej historii, które często są przeoczane?
- To prawda, ale sami musimy dbać o promowanie tych pięknych kart. Proszę zwrócić uwagę, że w przestrzeni publicznej dużo więcej mówi się o ciemnych stronach narodów niż jasnych. Czy ktoś u nas chwali poświęcenie żołnierzy amerykańskich w Iraku? Jak już się o tym mówi, to raczej padają pytania, po co ta wojna? Pojawiają się wypowiedzi o amerykańskim imperializmie. Amerykanie sami muszą promować cele i sens swoich działań. Także my sami musimy pokazywać, że mieliśmy największe państwo podziemne w okupowanej Europie. Że mieliśmy Solidarność. Że udało nam się powstrzymać ekspansję Związku Sowieckiego w 1920 roku. Jest wiele takich wydarzeń, które można i trzeba promować. Nikt za nas tego nie zrobi.
- W ostatnich dniach padało wiele zarzutów, że nie potrafimy promować swojej pozytywnej historii. Nie potrafimy mówić o naszych Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Nie potrafimy promować takich postaci, jak Jan Karski czy Witold Pilecki...
- Bo nie potrafimy.
- Zarzuty kierowane są pod adresem rządzących...
- I słusznie.
- Jak taka polityka władz powinna wyglądać?
- Pod patronatem prezydenta powinno powstać forum koordynujące działania wszystkich instytucji, które tworzą politykę historyczną. Takich instytucji jest sporo. Ich przedstawiciele powinni spotykać się co jakiś czas u pana prezydenta i wspólnie powinni ustalać, jak można działać. Wyobraźmy sobie takie spotkanie dwa lata temu, na którym dyskutowano by tegoroczną okrągłą rocznicę zakończenia II wojny światowej. Jakie działania podejmujemy w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii. Czy uruchamiamy produkcję filmów fabularnych czy dokumentalnych. Jakie książki przetłumaczymy, jakie konferencje organizujemy.
- Coś się chyba dzieje w tego typu sprawach.
- Oczywiście, nie jest tak, że nic się nie robi. Wszystkie instytucje działają każda na własną rękę, od czasu do czasu ze sobą współpracują, ale nie ma w tym efektu synergii. Każda z tych instytucji uważa, że sama wie najlepiej, jak działać. Uważam, że połączenie ich wysiłków jest jednym z głównych zadań dla prezydenta.
- Czy rządzący nie boją się tym zająć, bojąc się oskarżeń o promowanie pychy narodowej?
- Tu pojawia się wątpliwość, czy powinniśmy za publiczne pieniądze informować świat o ciemnych kartach naszej historii? Mam wątpliwości. To trochę tak, jakby mówić o wadach naszych sztandarowych produktów eksportowych. Uważam to za absurd. Dość już jest na świecie polonofobii, żebyśmy ją mieli jeszcze wysiłkiem państwa wzmacniać. Żeby była jasność - nie chodzi o prymitywną propagandę. Przemyślana polityka historyczna polega na pokazywaniu obrazu odpowiadającego stanowi wiedzy historycznej.
Zobacz: Gen. Waldemar Skrzypczak: Polska zbrojeniówka nie istnieje