"Super Express": -PiS zmienia prawo wyborcze. Czy jest się czego bać?
Antoni Dudek: - Ważne jest to, że w pewnych sprawach PiS ustąpił. Zrezygnował na przykład z tzw. gerrymanderingu, czyli możliwości kreślenia przez polityków granic okręgów wyborczych, tak by mogły one pomóc w uzyskaniu dobrego wyniku. Na szczęście o granicach okręgów nadal będą decydować samorządy. Bardzo dobrze też, że pozostawiono jednomandatowe okręgi wyborcze w gminach do 20 tys. mieszkańców. To pozytywy. Natomiast spory niepokój budzi przede wszystkim włączanie administracji rządowej w organizację wyborów.
- Dlaczego?
- Przy tak niskim poziomie zaufania w Polsce minister spraw wewnętrznych i w ogóle każdy minister powinien trzymać się jak najdalej od organizowania jakichkolwiek wyborów. Niestety, rola szefa MSW będzie znaczna i to nie będzie dobre. Nie stwierdzam rzecz jasna, że minister Mariusz Błaszczak sfałszuje, czy w ogóle zrobi coś niedobrego przy wyborach. Ale administracja rządowa nie jest od tego, żeby organizować wybory. Jest jeszcze jedna rzecz, której boję się zdecydowanie najbardziej. Mam krytyczny stosunek do PKW, zwłaszcza po kompromitacji przy liczeniu głosów wyborów samorządowych w 2014 roku. Jednak jeśli na jedenaście miesięcy przed wyborami przewodniczący komisji ostrzega, że wprowadzenie tych zmian będzie zagrażać sprawności przeprowadzenia wyborów, to ktoś - i myślę tu o prezydencie - powinien się nad tym wszystkim pochylić. Nie potrafię ocenić, czy sędzia się myli, czy nie, to jednak trzeba zrobić wszystko, by sytuacja z 2014 roku się nie powtórzyła.
- PiS wycofał się jednak z części zmian, zmniejszył liczbę komisarzy...
- Nie zmienia to faktu, że nadal to będą prawnicy, a nie sędziowie. Ja jestem za tym, by przy wszelkich zastrzeżeniach do sędziów nadal to oni nadzorowali przebieg wyborów.
- Jednak czy po kompromitacji w 2014 roku można sędziom z PKW zaufać?
- Ja mam zastrzeżenia do sprawności sędziów z PKW, ale nie mam zastrzeżeń do ich niezależności. Zastąpienie tych ludzi jakimiś osobami z wykształceniem prawniczym, jeśli w dodatku okażą się oni sympatykami partii rządzącej, nic nie poprawi. Bo jeśli od kilku lat co rusz powtarzają się zarzuty, że wybory zostały sfałszowane, to trzeba robić wszystko, by podejrzenia tego typu zmniejszać, nie je podsycać. Sposób powołania komisarzy idzie w odwrotnym kierunku.
- Pierwotny projekt ustawy zakładał trójmandatowe okręgi wyborcze. To służyłoby dwóm głównym partiom, więc siłą rzeczy zmuszałoby opozycję do zwarcia szeregów i wystawienia jednej listy. Czy wycofanie się z tego pomysłu nie uniemożliwia współpracy ugrupowań opozycyjnych?
- Z całą pewnością opozycji w ogóle się będzie trudno zjednoczyć. Ordynacja mogłaby do tego skłaniać, jakieś lokalne sojusze mogłyby i mogą powstać, natomiast nie wyobrażam sobie zwartego bloku opozycji przeciw PiS. To nie jest ten etap. Jeśli PiS wygra wszystkie wybory - samorządowe, europejskie, parlamentarne i prezydenckie, zrobi to miażdżąco i opanuje już całkowicie wszystko, wtedy opozycja zacznie się jednoczyć i będzie trochę przypominać to opozycję z czasów PRL. Ja jednak nie wierzę, by PiS wziął wszystko, opozycja będzie dalej rozproszona, a PiS będzie dalej rządził. Tak jak mieliśmy epokę dominacji Platformy, dziś PiS jest w podobnej sytuacji. Za kilka lat to się zmieni. To normalny cykl koniunkturalny. Dlatego tak ważne jest, by wybory nie były kwestionowane. Bo boję się sytuacji, w której wszyscy przegrani politycy będą mówić, że wybory są sfałszowane. To byłaby katastrofa.
Zobacz: Wybory 2018. Trzaskowski chce powrotu słynnej tęczy na pl. Zbawiciela