– Jestem przekonany, że naród jest na tyle mądry, że widzi, że mamy do czynienia ze starciem dwóch kandydatów. Pierwszym, który chce jeść Prince Polo z Donaldem Trumpem, i drugim, który się spotyka z Donaldem Trumpem – powiedział Czarnek, nie podnosząc głosu, ale podnosząc poprzeczkę absurdu.
Nie wskazał nazwisk. Nie musiał. Wiadomo, że pierwszy to Rafał Trzaskowski, który w kampanii używał retoryki rodem z popkultury i przyznawał, że jego marzeniem jest zjeść batona Prince Polo z prezydentem USA. Drugi to Karol Nawrocki, kandydat Prawa i Sprawiedliwości, który spotkał się z Donaldem Trumpem w „arcytrudnych czasach”.
Pomiędzy realem a kabaretem
Opiekunka pana Jerzego oskarża Nawrockiego. „Stek bzdur i kłamstw”
W tle tego porównania jest wojna, realna, tuż za granicą i amerykańska polityka zagraniczna, którą Trump nie raz przewracał do góry nogami. A także polska kampania prezydencka, w której kandydaci przeskakują między TikTokiem a Pentagonem, między X a Trybunałem Stanu. Czarnek dodaje:
– W arcytrudnych i niebezpiecznych czasach, jakie mamy dzisiaj, bo tuż za granicą, przy której jestem niedaleko, toczy się otwarta wojna i zagraża bezpieczeństwu bezpośredniemu Polaków.
Ale i tu trudno oddzielić powagę od parodii. Bo skoro jednym z politycznych zarzutów wobec kandydata jest chęć dzielenia się batonikiem, to albo polityka już dawno straciła kontakt z rzeczywistością, albo rzeczywistość z polityką.
Batonik jako broń polityczna
W normalnym świecie Prince Polo to tylko słodycz. W świecie polskiej kampanii prezydenckiej to symbol infantylizacji debaty, ale też paradoksalnie próba rozbrojenia jej patosu. Czarnek jednak nie widzi w tym żartu. Widzi wybór: między żartem a strategią, między „marzeniem o spotkaniu” a „spotkaniem, które już się odbywa”.
W ten sposób były minister edukacji staje się narratorem własnej opowieści o powadze, zdradzie i wafelkach. A my jako wyborcy, zostajemy z pytaniem: czy naprawdę chcemy wybierać między batonem a briefingiem?
Poniżej galeria zdjęć Nawrockiego i Trumpa.
