„Super Express”: – Przez wiele lat współpracował pan z Pawłem Adamowiczem, rządziliście dwoma położonymi obok siebie miastami – on Gdańskiem, pan Sopotem. Jak wspomina pan zamordowanego w niedzielę samorządowca?
Jacek Karnowski: – Przede wszystkim z Pawłem Adamowiczem znaliśmy się jeszcze z czasów studenckich. Paweł działał w samorządzie studenckim na Uniwersytecie Gdańskim, ja na Politechnice Gdańskiej. Był to samorząd wybrany przeciwko władzom komunistycznym, które wtedy jeszcze rządziły Polską. Paweł organizował strajk studencki na uniwersytecie, ja byłem w komitecie strajkowym na Politechnice Gdańskiej. Angażowaliśmy się też w działalność Ruchu Młodej Polski. Pawła Adamowicza zapamiętałem jako człowieka bardzo odważnego, ale też bardzo inteligentnego, oczytanego, światłego. A jednocześnie jego wyraz twarzy był zawsze ten sam – Paweł był zawsze uśmiechnięty, wesoły, przyjacielski. W jego domu pamiętam książki – było ich mnóstwo i były od młodości obecne.
– Paweł Adamowicz był najmłodszym prezydentem w historii…
– Bardzo młodo został radnym, w wieku 25 lat. W tym samym czasie był prorektorem Uniwersytetu Gdańskiego. Prezydentem został też bardzo młodo, był najmłodszym prezydentem w historii Gdańska. Warto jednak pamiętać, że gdy zostawał pierwszy raz prezydentem, mimo młodego wieku miał ogromne doświadczenie. Był prorektorem, przewodniczącym rady miasta, wiceprzewodniczącym sejmiku, do tego pracę magisterską napisał na temat samorządu terytorialnego w I Rzeczypospolitej. I był po dobrej szkole u Aleksandra Halla.
– W niedzielę doszło do zamachu na prezydenta Gdańska, dzień później Paweł Adamowicz zmarł. Pan był przy nim w tych ostatnich godzinach.
– Wiadomość o ataku zastała mnie w Sopocie. Natychmiast pojechałem do szpitala. To są zawsze trudne chwile. Do końca wierzyliśmy, że stanie się cud, że Pawła uda się uratować. Niestety, stało się inaczej. Niestety, Paweł zmarł. Muszę powiedzieć, że jak z nim rozmawiałem w ostatnim czasie, obaj ubolewaliśmy nad wszechpotężnym hejtem i mową nienawiści w Polsce. Obawialiśmy się, że ta eskalacja konfliktu doprowadzi do tragedii, pchnie kogoś do zbrodni. Paweł i jego rodzina też byli ofiarami nienawiści, agresji, szczególnie ze strony telewizji publicznej. Choć był twardym człowiekiem i nie dawał po sobie tego poznać, to te ataki bardzo go bolały.
– Mówi pan, że agresja mogła doprowadzić do tragedii. Jednak na razie słyszymy o napastniku jako o człowieku o zaburzonej psychice, do tego karanym za napadanie na placówki bankowe…
– Ale zawsze istotne jest pewne podłoże. Było w Polsce przyzwolenie rządzących na to, by ktoś wieszał klepsydry informujące o śmierci samorządowców, w tym Pawła Adamowicza. Taka atmosfera, brak reakcji na tego typu działania, niewątpliwie sprzyja szaleńcom.
– Agresja w internecie działała jednak w obie strony. Przed finałem WOŚP ludzie, którzy bronili Orkiestry przed hejterami, sami atakowali Kościół i Caritas, któremu przecież braku udzielania pomocy zarzucić nie sposób.
– Oczywiście, każdy hejt wymaga reakcji, jest rzeczą złą. A co do Caritasu, Paweł był z ludźmi z tej organizacji zaprzyjaźniony i też Caritas wspierał. A problem z hejtem polegał na tym, że państwo z nim sobie nie radzi albo co gorsza, niektóre instytucje hejt ten wspierają.
– Pojawiły się wezwania do refleksji, złagodzenia sporu. Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało o niewystawianiu kandydata w wyborach uzupełniających w Gdańsku. To dobra decyzja?
– Decyzja o niewystawianiu własnego kandydata na prezydenta Gdańska to oczywiście krok w dobrym kierunku. Jednak przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości teraz powinni też przywrócić misję i właściwą rolę mediom publicznym oraz niezależność sądów i prokuratury.
– Zarówno pan, jak i Paweł Adamowicz byliście w Platformie Obywatelskiej, ostatnio jednak wasze drogi z partią się rozeszły, startowaliście z oddzielnych komitetów…
– Paweł od trzech lat nie był w Platformie Obywatelskiej, ja nie jestem w partii. Oczywiście byliśmy związani z tym środowiskiem. Jednak najważniejszy był zawsze samorząd.
– PiS w wyborach nie wystawi swojego kandydata. Czy Platforma Obywatelska zrobi to samo i również zrezygnuje z wystawienia kandydata i poprze przedstawiciela komitetu śp. Pawła Adamowicza?
– Z nikim na ten temat nie rozmawiałem, ale jestem przekonany, że tak będzie. Zarówno ja, jak i Paweł byliśmy przyjaciółmi Zbyszka Dulkiewicza, ojca Oli Dulkiewicz. Paweł, mianując Olę swoją pierwszą zastępczynią, w jakimś sensie namaścił ją też na następcę. Dla nas jest to oczywiste.