17 ministerstw, ale aż 28 członków Rady Ministrów. Do rządu premiera Mateusza Morawieckiego należy wielu tak zwanych ministrów bez teki. To przede wszystkim wicepremier Jarosław Kaczyński, ale też Agnieszka Ścigaj, Marek Kuchciński, Michał Dworczyk, Zbigniew Hoffmann, Łukasz Schreiber, Szymon Szynkowski vel Sęk, Włodzimierz Tomaszewski i Michał Wójcik. Tylu nie było z żadnym rządzie. Do tego oczywiście dochodzą szefowie poszczególnych resortów, czyli Andrzej Adamczyk, Mariusz Błaszczak, Kamil Bortniczuk, Waldemar Buda, Janusz Cieszyński, Przemysław Czarnek, Piotr Gliński, Mariusz Kamiński, Marlena Maląg, Anna Moskwa.
Ekipa PiS pożegna się z władzą, ale jeszcze nie teraz. Prezydent, po przyjęciu dymisji rządu powierzy jej dalsze pełnienie obowiązków do czasu powołania nowego gabinetu. Wiadomo już, bo tak zapowiedział Andrzej Duda w specjalnym orędziu, że Mateusz Morawiecki zostanie ponownie desygnowany na premiera. - Tym samym zdecydowałem o kontynuowaniu dobrej tradycji parlamentarnej, zgodnie z którą to zwycięskie ugrupowanie jako pierwsze otrzymuje szansę utworzenia rządu - wyjaśniał prezydent Andrzej Duda. Zgodnie z konstytucją w ciągu najbliższych 14 dni powinno nastąpić powołanie nowego premiera, jego rządu i przyjęcie przysięgi nowej Rady Ministrów. Kolejne dwa tygodnie to czas wygłoszenie expose i złożenie wniosku o wotum zaufania dla rządu, którego udziela Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Jeżeli misja Mateusza Morawieckiego nie zakończy się powodzeniem, a niemal wszystko wskazuje na to, że tak się stanie, nowego premiera wskaże Sejm. Zostanie nim najprawdopodobniej Donald Tusk popierany przez KO, Trzecią Drogę i Lewicę, czyli 248 posłów.