- Po podpisaniu przez Rafała Trzaskowskiego deklaracji LGBT+ trudno nie zauważyć wzmożenia po prawej stronie i prawicowych oskarżeń o seksualizację dzieci, oddawania ich w ręce pedofilów i tym podobne historie. Czy geje i lesbijki staną się w tej kampanii uchodźcami z 2015 r., przed którymi PiS będzie obiecywał bronić Polaków?
- Niewątpliwie Prawo i Sprawiedliwość chce bronić polskiej kultury i tradycji. Chcemy dać Polakom zasobne portfele i święty spokój. Nie chcemy fundować rewolucji kulturowych. Takie rewolucje się marzą naszym przeciwnikom, a to jest atak na naszą tożsamość. Na polską kulturę. Myślę, ze polscy rodzice nie chcą, by nasze sześcioletnie dzieci były uczone tego jak się pobudzać seksualne, albo żeby 9-letnie były zachęcane do odnajdywania w sobie homoseksualnych skłonności i afiszowania się z nimi. Takie rekomendacje można, niestety, znaleźć w dokumentach WHO a po stronie naszych konkurentów politycznych nie brak chętnych do ich wdrażania w Polsce. My nie chcemy przewrotu obyczajowego, sądzę też, że wyborcy mają inne priorytety, chcą europejskich pensji i szybkiego wzrostu gospodarczego i wierzę, że przekonają się, że Prawo i Sprawiedliwość jest w stanie wyjść im naprzeciw. Bill Clinton mawiał: gospodarka, głupcze. Ja powiem: gospodarka, przyjacielu!
- Aby to zrobić, będziecie musieli utrzymać się u władzy. O powtórkę z samodzielnych rządów może nie być tak prosto. Rozglądacie się już za potencjalnym koalicjantem?
- Mamy szerokie możliwości koalicyjne, ale o koalicjach rozmawia się po wyborach. My walczymy o jak najbardziej zdecydowane i najlepiej samodzielne zwycięstwo. Wszyscy bowiem zdają sobie chyba sprawę, że bez niego nie tylko kontynuacja rozpoczętych przez nas reform, ale nawet utrzymanie tego, co już udało się zrobić, może okazać się niemożliwe.
- Od 15 miesięcy jest pan premierem. Kiedy obejmował pan to stanowisko, wielu wskazywało na pana pozycję w partii i traktowanie pana jako kogoś z zewnątrz. Przez ten czas udało się panu przekonać do siebie sceptycznych działaczy PiS?
- Na długo przed tym, zanim znalazłem się w rządzie, byłem członkiem “stryjecznej babci” naszego Prawa i Sprawiedliwości – czyli w Solidarności Walczącej. Ogromna część jej członków jest dziś w PiS, a wcześniej działała w Porozumieniu Centrum. Wśród ludzi Prawa i Sprawiedliwości czuję się znakomicie. Łączy nas patriotyzm, chęć skoku w nowoczesność przy utrzymaniu silnej polskiej tradycji. Europa to dla nas dostatnie życie i rozbudowana infrastruktura, także drogi lokalne, gminne, powiatowe, połączenia kolejowe, które odbudowujemy i połączenia autobusowe. To posterunki policji, które zwijała Platforma, a my odbudowujemy. Na setkach spotkań z wyborcami i z działaczami Prawa i Sprawiedliwości czuję się jak w rodzinie. W ogóle, bardzo lubię rozmawiać z Polakami.
- Do PE wybiera się Beata Szydło – w pana gabinecie wicepremier ds. społecznych. Po jej odejściu to stanowisko zostanie utrzymane? Czy jednak zlikwidowane, bo stworzono je specjalnie dla niej?
- Konkretne decyzje polityczne zapadną w ciągu najbliższych paru miesięcy. Na pewno funkcja, którą pełni premier Beata Szydło, jest bardzo potrzebna i jestem jej niezwykle wdzięczny za pracę, którą wykonuje. Na pewno pani premier Szydło będzie w rządzie brakowało, choć jednocześnie wiem, że świetnie sprawdzi się w Parlamencie Europejskim. Jej doświadczenie na arenie międzynarodowej na pewno zaprocentuje w walce o nasze polskie sprawy w Brukseli.
- Wiele w tej rozmowie pojawia się sukcesów PiS, ale czy jest coś, co się wam nie udało, a co chcielibyście poprawić w kolejnej kadencji?
- Kontynuacja wielu naszych programów wymaga kolejnej kadencji, dlatego czuję, że jesteśmy tuż przed przerwą pierwszej części spotkania piłkarskiego. Wierzę, że dobrą grę z pierwszej połowy nie tylko utrzymamy, ale wręcz ją poprawimy i zwiększymy bilans bramkowy. Każdy strzelony przez nas gol to sukces wszystkich Polaków. Dlatego nie spoczywamy na laurach i ruszamy dalej do gry o sprawiedliwszą, bardziej zasobną i silniejszą Polskę.