- Rosja ma w Białym Domu własnych sojuszników, którzy próbują forsować dla Ukrainy nieakceptowalny plan pokojowy.
- Rywalizacja frakcji wokół Trumpa może zdecydować, czy USA zachowają twarde stanowisko wobec Moskwy.
- Ukraina mierzy się z ogromną presją Waszyngtonu – w grę wchodzi ograniczenie amerykańskiej pomocy wojskowej i wywiadowczej.
- Putin wykorzystuje chaos w USA i słabość Ukrainy, by negocjować na własnych warunkach lub przeciągać wojnę.
Rosyjskie postulaty w amerykańskim planie. "Wokół Trumpa istnieje frakcja podatna na wpływy Moskwy’”
„Super Express”: - Ukraińcy ogłaszają sukces w rozmowach z Amerykanami na temat planu pokojowego, który przez ostatnie dni spędzał sen z powiek politykom nie tylko w Kijowie, ale też całej Europie. Nie ma pani wrażenia, że od kilku miesięcy Ukraińcy muszą męczyć się nie tyle z wygórowanymi warunkami Rosjan, co z nieakceptowalnymi dla siebie warunkami administracji Trumpa?
Justyna Gotkowska: - Więcej, to są negocjacje – przynajmniej te w ostatnich dniach - z jedną z frakcji w Białym Domu. Tę, która jest podatna na wpływy rosyjskie i de facto przekazuje prezydentowi Trumpowi, co przyniosą jej Rosjanie. Kształtuje w ten sposób dyskurs wokół zakończenia wojny i kształtowała 28-punktowy plan, który od piątku był przedmiotem troski Ukrainy i Europy. Kijów był więc przede wszystkim skonfrontowany z amerykańską presją. Dobrze, że w rozmowy zaangażował się sekretarz stanu Marco Rubio, który wobec Rosji ma bardziej realistyczne podejście. Pytanie, jakie są ostateczne zapisy tego planu po ukraińsko-europejskich poprawkach z Genewy.
- Kiedy rozmawiamy, nie znamy szczegółów, ale Ukraińcy są zadowoleni. Chyba głównie z tego, że udało im się zneutralizować wspomnianą przez panią frakcję, która składa się z prawej ręki Donalda Trumpa Steve’a Witkoffa i jego zięcia Jareda Kushnera.
- Jest w niej też wiceprezydent J.D. Vance, którego przedstawiciel – sekretarz armii USA Daniel Driscoll – jest w tej chwili w Abu Zabi, gdzie trwają rozmowy między USA a Ukrainą i Rosją. To bardzo ciekawe, że Driscoll przejął de facto negocjacje nie tylko z Kijowem, ale też z Moskwą. Miejmy nadzieję, że prowadzi je na bazie poprawionego planu pokojowego, na który Ukraińcy się zgodzili. Przy zastrzeżeniu, , że najważniejsze kwestie dotyczące ukraińskiego terytorium czy członkostwo w NATO pozostawiono prezydentom do dyskusji i uzgodnienia w trakcie spodziewanej wizyty Zełenskiego w Waszyngtonie.. Przy czym pojawia się tu kolejny czynnik.
- To znaczy?
- Jeżeli ten plan zostanie poprawiony, nie będzie akceptowalny dla Rosji, więc znajdziemy się w punkcie wyjścia.
- Można odnieść wrażenie, że odkąd władzę przejął w USA Trump mamy pewien cykl wydarzeń: administracja próbuje wymusić na Ukrainie nieakceptowalną dla niej propozycję pokoju, Ukraińcy robią wszystko, by z pomocą Europejczyków wybić jej zęby, a po kilku dniach negocjacji propozycje stają się bardziej akceptowalne, ale już nie dla Rosji. Ta je odrzuca i stoimy w miejscu.
- Tak. Celem i Ukrainy, i Europy jest pokazanie, że Rosjanie poprzez Witkoffa i Kushnera wpuścili do tego planu nieakceptowane maksymalistyczne żądania i absolutnie nie mogą stać się podstawą dla jakiegokolwiek planu pokojowego. Wchodzi więc w grę poprawienie tego planu i pokazanie, że Rosja nie jest konstruktywna i nie chce negocjować. Przy czym jest kilka kwestii, które w tym wypadku powinny niepokoić.
- Jakie?
- To przede wszystkim bardzo duża w tej chwili presja amerykańska na Ukrainę i wcześniejsze próby odsunięcia Europy od tego procesu. Z tego względu może się to wszystko skończyć różnie. Istotne jest więc pytanie o amerykańską determinację i stan gry w samym Białym Domu, w tym stanowisko wiceprezydenta Vance’a i jego możliwości wywierania wpływu na prezydenta Trumpa. Pytanie też, czy Rosja tym razem nie zachowa się pozornie bardziej konstruktywnie i również zagra w grę na poprawianie skorygowanego już przez Europę i Ukrainę planu i przez Witkoffa będzie chciała wpłynąć na prezydenta Trumpa.
Rubio kontra Witkoff. Kto prowadzi politykę USA wobec Ukrainy?
- Najlepszym scenariuszem jest teraz to, by Donald Trump znów poczuł irytację na Rosję i to ją uznał za hamulcowego procesu pokojowego?
- Tak, to jest najbardziej optymalny scenariusz. Ale też mamy otwarte pytanie o strategię Amerykanów wobec Ukrainy. Jeżeli postawią Ukraińców przed dylematem, że nie godząc się na pewne warunki wejścia do rozmów z Rosjanami, nie dostaną już żadnej pomocy wywiadowczej i militarnej ze strony Stanów Zjednoczonych, to być może będą musieli się ugiąć. Zobaczymy, jaka w takim wypadku będzie rosyjska taktyka.
- A jaka może być?
- Rosjanie mogą odrzucić taki poprawiony plan, który i tak już dla Ukrainy prawdopodobnie nie będzie akceptowalny, ale też nie będzie akceptowalny dla Rosjan. Mogą jednak też pójść na negocjacje, by próbować zaostrzyć zapisy tego planu na niekorzyść Ukrainy.
- Jedno wydaje się dziś pewne: Rosja na razie nie jest gotowa na żadne poważne negocjacje, bo cały czas Władimir Putin i jego otoczenie zdają się wierzyć, że tę wojnę można jeszcze rozstrzygnąć na swoją korzyść na froncie.
- Putin chciałby rozwiązania pokojowego, ale na swoich warunkach. A jeżeli tego nie dostanie, to jest przygotowany na kontynuowanie wojny. Widzi, że Ukraina słabnie, że Stany Zjednoczone są coraz bardziej niechętne do dostarczania nawet poprzez europejskie zakupy sprzętu wojskowego dla Ukrainy. Widzi w tym szansę. Jakby tego było mało, Stany Zjednoczone są podatne na rosyjską presję.
- W jakim sensie?
- Donald Trump ma dużo problemów wewnętrznych. Jest afera Epsteina, są wygrane Partii Demokratycznej w niedawnych wyborach na gubernatorów i burmistrza Nowego Jorku. Ciągle konsekwencje ekonomiczne zamknięcia amerykańskiego rządu dotykają zwykłych Amerykanów, rośnie inflacja przez wojny celne i Trump traci na popularności. Być może widzi jakąś szansę na odwrócenie tych trendów poprzez doprowadzenie do pokoju między Rosją a Ukrainą. To czynnik, który musimy uwzględnić, choć sytuacja jest naprawdę nieprzewidywalna.
- Tak, bo jak już wspomnieliśmy, nie wiemy, kto będzie miał wpływ na decyzje Trumpa – Witkoff czy sekretarz stanu Marco Rubio, który nie wydaje się skory, by cokolwiek oddawać Rosji za darmo.
- Tak, wydaje się, że Witkoff może tu być rzeczywiście zasobem Rosji, który Putin może łatwo uruchomić. Witkoff podziela perspektywę Trumpa na kształtowanie relacji międzynarodowych. Do obu panów nie dociera to, że Rosja ma zupełnie inną perspektywę, bo myśli inaczej i ma zupełnie inne cele. Zarówno Trump, jak i Witkoff myślą w kategoriach zawierania dealów i robienia biznesu. Obaj wywodzą się ze środowiska deweloperów i nie wyobrażają sobie, że mają do czynienia z kimś, komu nie zależy na bogaceniu się i że zyski ekonomiczne nie są ważniejsze niż polityczne. Obaj nie mają chęci do wchodzenia w jakiekolwiek historyczne, polityczne czy strategiczne kwestie i zrozumienia tego, na czym Rosjanom zależy.
- Z punktu widzenia Putina to bardzo wygodne.
- Tak, tym bardziej, że Witkoff jest bardzo chętnym przekaźnikiem wszystkich rosyjskich żądań i pomysłów na to, jak powinien zostać zaprowadzony pokój na Ukrainie.
- Z drugiej strony mamy Marco Rubio. Kiedy został sekretarzem stanu, wszyscy odetchnęli z ulgą, że wokół Trumpa pojawia się ktoś z doświadczeniem międzynarodowym i twardszym stanowiskiem wobec Rosji niż średnia tej administracji. Na szczęście dla Ukrainy i Europy, jego pozycja ostatnio zaczęła rosnąć. Pytanie, na jak długo.
- To prawda. Marco Rubio zyskiwał w ostatnim czasie na znaczeniu. To on kształtuje politykę Donalda Trumpa wobec Ameryki Południowej. Zwłaszcza wobec Wenezueli. Formalnie przejął też sprawy rosyjsko-ukraińskie po nieudanym szczycie Trump-Putin na Alasce. Jak jednak widać w ostatnich dniach nieformalnymi kanałami inni aktorzy w Białym Domu mogą ominąć Rubio. Myślę, że niedługo przekonamy się, kto ten spór w otoczeniu amerykańskiego prezydenta wygra. A to nam powie, jak będzie wyglądała amerykańska polityka wobec Ukrainy i Rosji.
Rozmawiał Tomasz Walczak