Na dzisiejszej (5 lipca) rozprawie zeznawali m.in. dziennikarz, który opublikował nagranie w mediach społecznościowych, były ochroniarz oraz kierownik ochrony. Asesor sądowy Magdalena Adamowicz kilkukrotnie namawiała strony do zawarcia ugody. Gotowa na ugodę była też Weronika S., jednak pełnomocnik Jeronimo Martins przekazał, że jego mocodawca na takową się nie zgadza.
Weronikę S. zwolniono z Biedronki w 2019 r. po tym, jak do internetu trafił film pochodzący z monitoringu, na którym widać prezydent Gdańska kupującą alkohol w towarzystwie ochroniarzy i prezydenta. Kobieta po pomoc poszła do posła PiS Kacpra Płażyńskiego, który poprowadził jej sprawę za darmo.
Prokurator Prokuratury Okręgowej Krzysztof Prochowski wskazywał, że jednym z dowodów w toczącej się sprawie jest dokument z zakończonego w 2020 roku postępowania, w którym prokuratura uznała, że doszło do nagrania i jego udostępnienia. Dodał, że według prokuratury czyn nie stanowi przestępstwa z uwagi na znikomy stopień szkodliwości społecznej.
Świadek Maciej N., dziennikarz który opublikował w internecie nagranie nie chciał odpowiedzieć na pytanie od kogo otrzymał wideo, zasłaniał się tajemnicą dziennikarską. Wskazywał jednocześnie, że nie zna Weroniki S. i nigdy nie otrzymał od niej nagrania. Dodał, że nie został do tej pory przesłuchany przez śledczych.
Kolejny świadek Adrian K., były ochroniarz sklepu, tłumaczył że został poproszony przez Weronikę S. o obejrzenie nagrania z monitoringu, a następnie sfilmowanie go telefonem komórkowym i przesłanie powódce (która była jego koleżanką z pracy). "Kolejne dwa dni Weronika pisała do mnie, żebym jej wysłał to nagranie. Nie pytałem po co" - zeznawał świadek.
Dopytywany przez Płażyńskiego stwierdził, że w trakcie nagrywania telefonem komórkowym obrazu zarejestrowanego przez monitoring był w pomieszczeniu z jeszcze jedną osobą, ale nie pamiętał z kim.
Na rozprawie stawił się również kierownik ochrony wszystkich sklepów sieci. Wskazał, że nagranie zarejestrowane przez Adriana K. (który zeznawał we wtorek) zostało przesłane również do innego pracownika firmy.
Zdaniem Płażyńskiego to pokazuje, że "katalog osób, które otrzymały nagranie z monitoringu jest szerszy i każdy z nich mógł je udostępnić" - wskazywał w rozmowie z PAP.
Dodał również, że wszyscy świadkowie, którzy we wtorek zeznawali w sądzie "wskazywali wprost, że nie mają dowodów na to, aby poszkodowana poza tym, że otrzymała nagranie w jakikolwiek sposób dalej je przekazywała" - ocenił adwokat.
Asesor sądowy na wtorkowej rozprawie nie wyznaczyła terminu kolejnej.
>>>Pamiętacie zakupy prezydent Dulkiewicz? Pracownica Biedronki straciła pracę!
>>>Dulkiewicz nagrana jak kupuje alkohol w Biedronce. Firma tłumaczy się z publikacji nagrania z kamer