W 2017 roku emerytury wzrosną zaledwie o 0,88 proc. Minimalne świadczenie będzie więc wyższe tylko o ok. 6 zł brutto. Nędzna podwyżka to skutek tego, że rząd przyjął minimalny wskaźnik brany pod uwagę przy wyliczaniu waloryzacji.
Reprezentanci związków zawodowych uważali, że przy podwyżce w przyszłym roku powinno się przyjąć zdecydowanie wyższy wskaźnik realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia. W takim przypadku emerytury wzrosłyby o ponad 2 proc. Odczułoby to w portfelach już wiele osób. Minimalna emerytura wzrosłaby o ok. 16 zł.
Rząd broni się jednak, że i tak podwyżki pochłoną ok. 1680 mln zł. Na wzrost emerytur o wskaźnik 50 proc. potrzeba ok. 2 mld zł dodatkowo.
Minister pracy Elżbieta Rafalska (61 l.) na polepszenie humoru obiecała jednorazowy dodatek (do 400 zł) do najniższych emerytur i zapewnia, że pracuje nad zmianami prawa, dzięki którym emerytury będą wreszcie wyższe. Solidarność przypomina rządowi, że osoby z najniższymi emeryturami stają się z roku na rok coraz większymi biedakami. - Dziś najniższa emerytura powinna wynosić ponad 1400 zł - uważa Henryk Nakonieczny z Solidarności.