"Super Express": - Czy smoleńska tragedia i jej następstwa wpłyną na to, że polscy politycy zaczną się bardziej szanować?
Dr Rafał Chwedoruk: - Sytuacja jest bezprecedensowa. Tragedia i jej konsekwencje będą w pewien sposób rzutować nie tyle na treść, co formę uprawiania polityki. Obywatele w dalszym ciągu będą mieli powody doszukiwać się w polityce aspektów raczej negatywnych niż pozytywnych. Forma będzie jednak nieco stonowana. Coraz rzadziej spotkamy się z atakami tego typu, jakim poddany był prezydent Kaczyński. Wiele osób ma dziś powód, żeby się wstydzić. Oczywiście nie za to, że krytykowali Kaczyńskiego, ale za sposób w jaki to robili. To może być otrzeźwiająca lekcja dla świata polityki i mediów. Rywalizacja, konkurencja i wzajemna krytyka pozostaną. Zresztą m.in. po to wybieramy polityków, by to robili.
Przeczytaj koniecznie: Polacy nie chcą koalicji PO-PiS
- Mówimy o dłuższej perspektywie, ale teraz czeka nas wyjątkowo krótka kampania prezydencka. Większość polityków wytrzymała okres żałoby z klasą. Nieco gorzej było wśród ich zwolenników i na średnim szczeblu
- Spodziewam się, że kampania będzie raczej stonowana. Walka o prezydenturę ma spersonalizowany charakter i jej głównymi uczestnikami będą ludzie, którzy w jakiś sposób znaleźli się w cieniu tej tragedii. Jakoś ich to dotknęło. Pewnego wyciszenia będzie też oczekiwała większość społeczeństwa. Co do protestów w Krakowie, musimy zdać sobie sprawę, że ci przeważnie młodzi ludzie byli wychowywani przez lata w kulcie bezwzględności. Wzorcem życia społecznego była nieustanna walka. I dobrze by się stało, gdyby ta tragedia była lekcją nie tyle dla starszych polityków, co ich młodych następców. Może fiasko tych manifestacji będzie dla nich sygnałem, że nawet we współczesnym świecie istnieją granice, których przekraczać nie można.
- Od kilku dni mówi się o wystawieniu ponadpartyjnego kandydata, np. szefa PAN, prof. Kleibera
- Scenariusz nierealny. W tej szczególnej sytuacji taki ponadpartyjny kandydat byłby na miejscu. Chwila wyciszenia by temu sprzyjała.
Patrz też: Wojciech Giełżyński: Jarosław Kaczyński może mieć większe szanse niż Lech
- Nierealny nawet w przypadku PO i PiS? Różnice między tymi partiami nie są aż tak głębokie, jakby się mogło wydawać.
- Kandydat poparty przez dwie duże partie mógłby mieć szanse na zwycięstwo. I konflikt Platformy z PiS jest symboliczny, ale ich rywalizacja wytwarza w naturalny sposób coraz więcej różnic programowych. Bardziej realny byłby wspólny kandydat PO lub PiS z innymi partiami, niż ze sobą nawzajem. Zresztą Prawo i Sprawiedliwość na takiej "wielkiej koalicji" z PO może tylko tracić. Utrwalałaby ona dominację Platformy, która przejęłaby wszystkie urzędy w państwie. A w tej chwili PiS może odzyskać część wyborców, którzy po 2007 roku od niego odeszli. Jednym z efektów niedawnej tragedii może być wyższa frekwencja, co może się przełożyć na lepsze rezultaty dwóch największych partii. Pewien wzrost popularności dla PiS będzie zapewne zauważalny niezależnie od tego, kto personalnie zostanie kandydatem PiS na prezydenta.
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego