CBA zatrzymało polityka związanego z PiS

i

Autor: Stanisław Kowalczuk

Poważne zarzuty wobec CBA. "Nowa afera starachowicka" a Kaczyński nie zareagował?

2018-04-25 13:10

Szokujące ustalenia dziennikarskiego śledztwa Radia ZET. Według ich informacji w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym doszło do zatuszowania przecieku z tajnej operacji, w trakcie której rozpracowywano współpracownika znanej posłanki PiS. Jeden z funkcjonariuszy miał ostrzec osobę, wobec której prowadzono procedurę (miał zdradzić mu, że jest podsłuchiwany). Dyrektor delegatury CBA miał powiadomić o tym w liście Jarosława Kaczyńskiego, po czym... stracił pracę. Były szef CBA, Paweł Wojtunik informacje te nazwał "nową aferą starachowicką".  

Według ustaleń dziennikarza Radia ZET były dyrektor lubelskiej delegatury CBA, Tomasz G. wysłał list do Jarosława Kaczyńskiego, w którym informował, że w grudniu 2015 roku szefa CBA Ernesta Bejdę o podejrzeniu, że jeden z funkcjonariuszy ostrzegł osobę, której dotyczyła tajna operacja CBA. Pomimo zebrania rzekomo mocnych dowodów kierownictwo nie zdecydowało o tym, aby wszcząć względem podejrzanego postępowania dyscyplinarnego. Co więcej, funkcjonariusz otrzymał następnie 2,5 tysiąca podwyżki i premii, którą Ernest Bejda przyznał mu z innej puli niż ta, którą przekazano na nagrody w lubelskiej delegaturze. Jak pisał Tomasz G. w liście do prezesa PiS: - Nie potrafię się jednak zgodzić z tolerowaniem, a nawet swoistym wynagradzaniem zachowań, które nie tylko nie przystoją funkcjonariuszom służby specjalnej, ale stanowią najgorszy rodzaj przestępstwa, jakiego funkcjonariusz może się dopuścić.

Tymczasem 11 stycznia 2016 zwolniono Tomasza G. z pełnionej funkcji, natomiast kilka tygodni później osoba, której dotyczyło śledztwo, objęła stanowisko prezesa jednej ze spółek Skarbu Państwa. Jak pisał w piście (datowanym na październik 2016 roku) zwolniony dyrektor: - Niewykluczone, że najważniejszy warunek takiego powołania, to wieloletnia znajomość z prominentną lubelską panią poseł (według ustaleń Onet.pl chodzi o Elżbietę Kruk-red.). Na treści te Jarosław Kaczyński nie zdecydował się jednak odpowiedzieć nadawcy listu.

 

 

Poproszony o komentarz były szef CBA, Paweł Wojtunik stwierdził, że ta sprawa jest skandalem i zasługuje na miano drugiej afery starachowickiej, polegającej na ostrzeganiu polityków. Do sprawy odniósł się też obecny szef CBA, Ernest Bejda, który w opublikowanym oświadczeniu napisał: - W związku z pojawiającymi się informacjami w sprawie rzekomego przecieku w Delegaturze CBA w Lublinie informuję, że formułowane zarzuty są bezpodstawne. Sprawa była wnikliwie badana w wyniku postępowania wyjaśniającego CBA, w trakcie którego przesłuchano m.in. wszystkich funkcjonariuszy Biura, mających dostęp do materiałów sprawy, z której rzekomo miało dojść do przecieku. Wbrew publicznie podawanym informacjom funkcjonariusz CBA, pomawiany o dokonanie przecieku, nie prowadził tej sprawy, nie zapoznawał się z jej dokumentacją, a także nie miał żadnej wiedzy o prowadzonych działaniach. Postępowanie CBA nie dało podstaw do skierowania zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.

W mojej opinii przyczyną obecnego ataku na CBA są inne wydarzenia. Były Szef Delegatury CBA w Lublinie Jacek L., w wyniku zawiadomienia złożonego przez Szefa CBA, usłyszał w listopadzie 2017 roku zarzuty składania fałszywych zeznań w śledztwie dotyczącym m.in. fałszowania dokumentów wytwarzanych przez Delegaturę CBA w Lublinie. W ramach śledztwa wyjaśniana jest także rola innych funkcjonariuszy podległych Jackowi L., w tym Tomasza Graszy, który w tamtym czasie pełnił funkcję kierowniczą w lubelskiej Delegaturze CBA. Również w związku z tą sprawą Prokuratura w Kielcach prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez Pawła Wojtunika.

Jednocześnie informuję, że w wyniku złożonego przez obecnego Szefa CBA zawiadomienia toczy się śledztwo w sprawie przekazywania informacji o działaniach operacyjnych CBA osobom pozostającym w zainteresowaniu Biura. Zawiadomienie w tej sprawie dotyczy kilku byłych dyrektorów Delegatur CBA za czasów kierowania tą służbą przez Pawła Wojtunika. Śledztwo jest zaawansowane.

Nie wykluczam, że opinia publiczna jest w sposób świadomy dezinformowana przez osoby z byłego kierownictwa CBA, w celu odwrócenia uwagi od rzeczywistych patologii, jakie występowały w służbie za czasów Pawła Wojtunika.

Zobacz także: Agenci CBA weszli do gabinetu prezydenta Poznania. Spiskowa teoria w sieci