Radosław Lubczyk

i

Autor: Adrian Grycuk/Wiki Radosław Lubczyk

O co chodzi?

Poseł podpisał się przez „pomyłkę”, teraz sprawa może trafić do prokuratury! Będą kłopoty?

2024-01-04 12:52

Poseł PSL Radosław Lubczyk nie ma powodów do radości… Nowy rok rozpoczął od problemów z podpisaniem listy obecności, chociaż obecny wcale nie był. Sam zainteresowany twierdzi, że zwyczajnie się pomylił, sprawa może jednak okazać się zdecydowanie bardziej poważna. O co chodzi?

Radosław Lubczyk zasiada w sejmowej komisji zdrowia, która 28 grudnia ubiegłego roku odbyła dwa posiedzenia. O 13:00 odbyło się krótkie posiedzenie, podczas której posłowie przyjmują plan pracy komisji. O 13:08 pierwsze posiedzenie zostaje zamknięte, a część obecnych posłów wstaje i wychodzi, inni rozmawiają.

O 13:10 do sali, w której zebrała się komisja, wszedł Radosław Lubczyk i podpisał się na liście obecności leżącej na stole prezydialnym, przy którym akurat nikogo nie było. Po upływie kilku minut posłowie PiS zgłosili przewodniczącemu komisji, Bartoszowi Arłukowiczowi, że poseł PSL wpisał się na listę, choć nie uczestniczył w posiedzeniu, jednak w ogólnym zamieszaniu sprawa zostaje pominięta. W końcu Radosław Lubczyk podpisuje się na liście obecności po raz kolejny, na co część polityków zwraca uwagę. Wszystko zarejestrowały kamery w pomieszczeniu.

Według posła PSL zawiniła Kancelaria Sejmu, która nie zabrała poprzedniej listy zaraz po zakończeniu posiedzenia. Twierdzi też, że zwyczajnie się pomylił. - Rozumiałem, że jeśli pierwsza komisja się zakończyła, to wyłożona jest lista dotycząca tej drugiej. Dlatego ją podpisałem – mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.

O komentarz został także poproszony Bartosz Arłukowicz. - Przewodniczący nie jest jednak od weryfikowania, kto, kiedy się podpisał, dlatego odesłałem go do sekretariatu. Poseł Lubczyk może złożyć pismo z oświadczeniem, sekretariat je przyjmie, a prezydium rozpatrzy – stwierdził w rozmowie z WP.

Jak się okazuje, sprawa może okazać się poważna. - Prokuratura powinna wszcząć sprawę z urzędu. Tylko pozornie jest ona błaha. A jednocześnie w interesie samego posła jest, by ostatecznie ustalić, że doszło tylko do pomyłki – uznał adwokat dr Łukasz Chojniak, karnista i partner w kancelarii Chojniak i Wspólnicy, którego portal zapytał o tę sprawę.

- Ewentualna odpowiedzialność karna zależy tu od oceny świadomości posła podczas składania podpisu. Gdyby uznać, że świadomie wpisał się na listę obecności posiedzenia, na którym nie był i które w tym czasie było już zakończone, w grę wchodziłoby przestępstwo oszustwa, ewentualnie przestępstwo poświadczenia nieprawdy w dokumencie w typie kwalifikowanym – dodał ekspert.

Warto przypomnieć, że poświadczenie nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

QUIZ. Co wiesz o kobietach dygnitarzy PRL? Jak dobrze znasz Stasię Gierek i inne

Pytanie 1 z 12
Co zarzucano Stanisławie Gierek, żonie Edwarda Gierka?
Express Biedrzyckiej - prof. Marcin MATCZAK