Wczoraj w Sejmie odbyło się zaprzysiężenie nowego posła Andrzeja Dołeckiego. Na Wiejską dostał się on za sprawą Janusza Palikota, który zrezygnował kilka dni temu z poselskiego mandatu. Dołecki w wyborach w 2011 r. zdobył niewystarczającą liczbę głosów, by dostać się wtedy do Sejmu, ale trafił na pierwsze miejsce na liście rezerwowej. Dlatego wskoczył za ustępującego Palikota.
Nowy poseł to szef stowarzyszenia Wolne Konopie i zwolennik legalizacji marihuany w Polsce. Kilka lat temu przyznał się, że podczas policyjnej akcji połknął 0,3 grama narkotyku. Trafił za to do aresztu.
Dołecki zbytnio w Sejmie się nie przemęczy. Do końca kadencji obecnego parlamentu zaplanowane są tylko dwa posiedzenia (łącznie pięć dni we wrześniu i październiku). - Wiem, że to tylko półtora miesiąca, ale mam plany. Zamierzam złożyć kilka interpelacji, m.in. w obronie bezdomnych i uzależnionych - mówi nam Dołecki.
Co najciekawsze i nieco bulwersujące, nowy poseł za tak krótkie posłowanie dostanie trzymiesięczną odprawę - w sumie ok. 30 tys. zł. Tak stanowią przepisy. - Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie różnicuje wysokości odprawy w zależności od okresu, w jakim poseł pełnił mandat poselski. Każdemu posłowi i senatorowi, który nie zostanie wybrany na kolejną kadencję, przysługuje odprawa w wysokości trzech uposażeń - informuje sejmowe biuro prasowe.
W nadchodzących wyborach Dołecki startuje z list Zjednoczonej Lewicy na Dolnym Śląsku. Jeśli wyborcy go nie wybiorą, narzekać nie powinien, bo jego konto zasili 30 tys. zł.