W czwartek Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, za zamkniętymi drzwiami, będzie dalej maglować Kwiatkowskiego - prezes jest tam wzywany kolejny raz. Jeśli uda się mu coś udowodnić, grozi mu Trybunał Stanu! Zresztą, oskarżenia są dość poważne. Wszystko przez rozmowy telefoniczne z Janem Burym z PSL i domniemaniem, że doszło do ustawienia konkursu na wiceszefa Izby w Rzeszowie!
- Ty sobie szukaj kandydata na wicedyrektora - miał powiedzieć byłemu posłowi prezes NIK. Śledczy mówią też o machlojkach w Łodzi i centrali NIK. Sprawa ciągnie się już od 2015 r. Wygląda jednak na to, że zgromadzone dowody - delikatnie rzecz ujmując - pozostawiają sporo do życzenia.
- Dowody nie są druzgoczące, słowem: niezbitych dowodów brak - komentuje jeden z posłów PiS, który zasiada w komisji. - Wydaje się, że Kwiatkowski ustawiał te konkursy. Ale w rozmowach z nami troszkę rżnie głupa. Starał się pewnie pomóc działaczom. W ARiMR to by może i przeszło, ale w NIK nie powinno tak wyglądać - dodaje nasz rozmówca.
W czwartek Kwiatkowski będzie miał kolejne dwie godziny, żeby się wytłumaczyć posłom w ramach swobodnej wypowiedzi. Nie może jednak mówić dłużej, bo salę zarezerwowano ledwie na 120 minut, a na 16 zaplanowano głosowania. - Zależy, ile będzie mówił - komentuje Iwona Arent z PiS, szefowa komisji. - Jeśli nie zdąży, zaprosimy go kolejny raz - dodaje.