Magdalena Biejat oceniła w trakcie rozmowy postępowanie polskich władz wobec kryzysu na granicy z Białorusią. Jej zdaniem „nasze państwo poległo na całej linii”, ponieważ „nie wspiera lokalnych mieszkańców” oraz „swoich własnych służb”. – Lokalne gminy zostały pozostawione same z koniecznością znalezienia noclegu dla służb – przekonywała. Biejat dodała też, że nasz kraj niewłaściwie postępuje z imigrantami. – Nawet, jeśli nie chcemy uznać wartości humanitarnych i nie chcemy uznać, że powinniśmy pokazać, że granica między zachodem a wschodem przebiega właśnie tutaj i Polska jest w stanie zaopiekować się tymi ludźmi – mówiła polityk.
- Powinniśmy zatrzymać migrantów, przeprowadzić szybkie procedury sprawdzające, przyjąć wnioski o ochronę międzynarodową, a następnie pokazowo wsadzić tych ludzi – których wnioski będą rozpatrzone negatywnie – do samolotów i odesłać do domu – proponowała, dodając przy tym, ze według jej wiedzy Irak jest gotów współpracować i współorganizować takie powroty i takie „procedury powrotowe”.
Ciekawie zrobiło się jednak w trakcie pytań od słuchaczy. - Pan Adam pyta, jaka jest długość granicy słoweńsko-ukraińskiej – zapytała w imieniu słuchacza Beata Lubecka. – Nie wiem, dlaczego pan Adam o to pyta. Nie ma takiej granicy – odpowiedziała posłanka. – Ostatnio w jednym z programów publicystycznych mówiła pani o takiej granicy – odparła prowadząca rozmowę. – Nie, mówiłam po przecinku – zapierała się Biejat. Gdy poproszono ją więc o wymienienie sąsiadów Ukrainy. – Z Polską, ze Słowacją, jeżeli mówimy o granicy UE. Proszę mnie nie odpytywać z geografii, bo nie o to tutaj chodzi – stwierdziła wymijająco.
W tej sytuacji kolejny ze słuchaczy poprosił, aby przedstawicielka Partii Razem wymieniła... wszystkich sąsiadów Polski. Pytanie z pierwszej lekcji geografii mocno ją zaskoczyło. – Boże drogi... Szczerze mówiąc to jest sprowadzenie tej dyskusji do absurdu. Jeszcze raz powtórzę... – zaczęła kluczyć. – Ja nie uważam, żeby odpytywanie polityków z granic Polski służyło czemukolwiek. Oczywiście mogę teraz wymienić wszystkich naszych sąsiadów, nie mam z tym problemu... – zapewniała po chwili, a proszono zatem o ich wymienienie dodawała, że "to niczemu nie służy". – Nie wie pani. Rozumiem, podstawówka była dawno – skwitowała ironicznie Lubecka.
Wyglądało to następująco: