Poruszająca historia wdowy: Byłam w sanatorium trzy dni, a zapłaciłam za trzy tygodnie

2018-03-20 5:00

Czy trzy dni pobytu w uzdrowisku mogą kosztować prawie trzy tysiące złotych? W sanatorium Równica w Ustroniu jak najbardziej. Przekonała się o tym Monika Marszołek (68 l.) z Imielina (woj. śląskie). Wykupiła trzytygodniowy turnus, ale już po trzech dniach musiała się wymeldować, gdy jej mąż trafił do szpitala. Mimo to wpłaconych pieniędzy nie odzyskała do dziś.

Do sanatorium Równica pani Monika trafiła wraz z mężem 14 lipca ub. r. Pan Rafał (†68 l.) miał tam nabrać sił po zabiegu kardiologicznym. - A ja pojechałam, aby się nim opiekować. Zajmowaliśmy jeden pokój. Niestety, wszystko poszło nie tak. Stan męża się pogorszył i po trzech dniach został przewieziony do szpitala w Cieszynie. Mój dalszy pobyt w sanatorium był bezcelowy, więc się wymeldowałam - opowiada Monika Marszołek.

Niestety, mimo hospitalizacji Rafał Marszołek zmarł w połowie następnego miesiąca. Jego żona, co zrozumiałe, nie miała głowy, aby od razu zająć się sprawą odzyskania od sanatorium pieniędzy. A kwota była niemała - 2835 zł. - Potem jednak postanowiłam się upomnieć o zwrot wpłaconej kwoty. W końcu nie opuściłam sanatorium, bo mi się tak podobało, tylko dlatego, że mąż trafił do szpitala w innym mieście - tłumaczy.

Jednak sanatorium ani myśli zwrócić całej kwoty za niewykorzystany pobyt. - Zgodnie z ogólnymi warunkami umowy zaproponowaliśmy fakturę korygującą, obniżając kwotę za pobyt o 50 proc. Klientka odmówiła jej podpisania, więc nie możemy wypłacić pieniędzy. Jesteśmy pełni zrozumienia i jest nam bardzo przykro z powodu tragicznych wydarzeń, jakie dotknęły klientkę, jednak wobec wszystkich klientów stosujemy te same zasady - mówi Monika Grudzień, dyrektor ds. marketingu Przedsiębiorstwa Uzdrowiskowego Ustroń.

Monika Marszołek nie zgadza się z tą argumentacją. - Mam zapłacić za noclegi, których nie wykorzystałam? Za obiady i kolacje, których nie zjadłam? Nawet za kablówkę, której nie oglądałam? Przecież NFZ grosza nie zapłacił za mojego męża właśnie dlatego, że był on w sanatorium niespełna trzy dni i nie skorzystał z żadnego zabiegu - denerwuje się.

Wygląda na to, że dla sanatorium są równi i równiejsi, a o odzyskanie pieniędzy trzeba będzie walczyć w sądzie.