Franek Broda to prywatnie siostrzeniec Mateusza Morawieckiego, jest synem siostry premiera Anny Morawieckiej. Mieszka we Wrocławiu, gdzie chodzi do klasy maturalnej. Jest również aktywistą walczącym o prawa osób LGBT (głośno powiedział o sobie, że jest gejem) czy prawa kobiet. Zrobiło się o nim głośno, kiedy zorganizował protest przeciwko TVP. Udziela się również w działaniach w obronie demokracji, czy protestach antyfaszystowskich.
Ostatnio sporo działo się w życiu młodego działacza. Po zakończeniu październikowej manifestacji pod hasłem „My zostajemyMY w UE” na pl. Zamkowym w Warszawie, wraz z grupą demonstrantów trafił pod siedzibę PiS na Nowogrodzkiej. W pewnym momencie odpalił racę, co skończyło się brutalną – jak twierdzi nastolatek – interwencją policji. Zatrzymany został również w nocy z 10 na 11 listopada, po czym 18 godzin spędził „na dołku”. ZOBACZ ZDJĘCIA Z OBDUKACJI W GALERII PONIŻEJ.
Okazuje się jednak, że to nie problemy z mundurowymi były tym, co w ostatnim czasie dotknęło młodego aktywistę najbardziej. Największy żal Franek Broda ma do swojego wujka – premiera Mateusza Morawieckiego. Za to, jak zachował się podczas procedowania nad społecznym projektem ustawy „Stop LGBT”. Szef rządu głosował za skierowaniem go do dalszych prac w komisji. Siostrzeniec premiera liczył, że ten wstrzyma się od głosu. W gorzkich słowach skomentował tę sytuację na łamach portalu Onet Wrocław.
– On wie, że ta ustawa jest skierowana przeciwko takim osobom jak ja. A mimo to był za. To mnie mocno zabolało. Przykro mi, że dla niego nie jestem człowiekiem – powiedział Franek Broda.
Jak dodał, nie zamierza jednak obrażać premiera za to co zrobił. Przypomnijmy, że 28 października odbyła się debata sejmowa nad projektem „Stop LGBT”. Obywatelski projekt zmian w Prawie o zgromadzeniach autorstwa fundacji Życie i Rodzina Kai Godek zakłada m.in. wprowadzenie zakazu zgromadzeń osób LGBT. Został on skierowany do dalszych prac w komisji.