"Super Express": - W rosyjskiej gazecie "Komsomolskaja Prawda" pojawił się wywiad z Adamem Michnikiem. Dziwi pana, że w Polsce praktycznie nie udziela wywiadów, a przemawia w zagranicznej prasie?
Michał Karnowski: - Od jakiegoś czasu wiemy, że Adam Michnik wypowiada się tam, gdzie nie zadają mu trudnych pytań. W Rosji może mówić wszystko o Polakach i Polsce, nie spotykając się z żadną kontrą. Wiadomo, że tam media nie są dociekliwe i szukają raczej potwierdzenia prawd głoszonych przez władze i pośrednio przez MAK. W tym kontekście jego wypowiedź dobrze się wpisuje w tę tendencję.
- Usłyszał pan coś nowego z ust Adama Michnika?
- Nie sądzę. Mówienie o polskiej ksenofobii czy rusofobii wpisuje się w jednoznacznie zły obraz polskiego społeczeństwa, który często zagląda na łamy "Gazety Wyborczej". Trudno tam znaleźć szacunek dla narodowych wartości i symboli. Wszystko, co je atakuje, jest bardzo cenione. Natomiast każdy, kto się odwołuje do polskiej wspólnoty narodowej, spotyka się z bardzo ostrą krytyką. Tak więc to, co Michnik mówi w rosyjskiej gazecie, niespecjalnie mnie dziwi.
Przeczytaj koniecznie: Grzegorz Napieralski: Patriotyzm to ciężka praca dla kraju WYWIAD
- Jak traktować ten wywiad?
- Jeżeli czytamy o ludziach z ogrodu zoologicznego z kompleksem antyrosyjskim, to te słowa w zasadzie zamykają wszelką dyskusję. Jeśli spojrzymy na to, co się dzieje pod Pałacem Prezydenckim i na różne hasła - raz mądrzejsze, raz głupsze - to zobaczymy, że nikt nie opowiadał się przeciwko narodowi rosyjskiemu. Padają za to hasła wzywające Putina do oddania wraku, wzywające rosyjskie władze do poważnego podejścia do polskiego bólu. Czy to antyrosyjskość? Z drugiej strony przykładem otwartości ma być budowanie pojednania z Rosją na kłamstwie i na trumnach?
- Warto zadać sobie pytanie, jak powinien wyglądać standard wypowiedzi polskich osób publicznych na łamach zagranicznej prasy. Bronić się przed piętnowaniem naszych wad czy głośno o nich mówić?
- W latach 2005-2007 w celu walki politycznej w Polsce użyto wszelkich wpływów za granicą. Zaprzyjaźnieni z kręgami lewicowo-liberalnymi dziennikarze z prasy zachodniej donosili o wielkim zagrożeniu demokracji w naszym kraju. Polska prasa powtarzała to wszystko. Używano wtedy najmocniejszych słów i w ten sposób wyznaczono pewien standard. Dzisiaj walka o szacunek dla kraju jest trochę śmieszna, bo tak bardzo wszystko wypaczono, że trudno to opanować.
- Jakie pan widzi w tej sytuacji rozwiązanie?
- Myślę, że trzeba się tu zachowywać jak Niemcy. Nie jest tak, że zawsze bronią swojego kraju, ale mimo wszystko przyjęto pewien konsensus, wymagając szacunku dla swojego narodu i państwa. Niemcy stają w obronie swoich interesów narodowych. Robią tak Niemcy, robią tak Francuzi. Również my powinniśmy iść tą drogą. Spory w Polsce mogą być bardzo gorące, ale na zewnątrz powinniśmy zachowywać minimum szacunku dla siebie i dla naszych instytucji demokratycznych.
Michał Karnowski
Publicysta, z-ca redaktora naczelnego "Uważam Rze"